W przyrodzie, pomimo głębokiego snu, zawsze dzieją się zjawiska, których człowiek nie ma czasu albo możliwości zobaczyć. Tam gdzie jest biało, czas jakby się zatrzymał. Czasami tylko tu i ówdzie pojawiają się oznaki tego, że nawet przy niskich temperaturach może toczyć się życie – tylko w spowolnionym rytmie. To, co powoduje zmienność krajobrazu o tej porze roku, to przede wszystkim śnieg i wiatr. Zimny, przeszywający, wkradający się w każdą szczelinę, niepozwalający na normalny oddech, dopadający w każdym miejscu. Nie pozostaje nic innego, jak tylko się z nim zaprzyjaźnić. Ciepłe ubranie, dobra wełniana czapka i można planować wyprawę. Pamiętam pierwsze, trochę może zwariowane zimowe wycieczki rowerowo-wędkarskie „nad Bug w okowach lodu”, z których podśmiewała się rodzina. Sam się dziwię, że aż tak mi się wtedy chciało. Z perspektywy lat widać jednak, że te wypady były przydatne, dawały czas na podglądanie niezwykłych zimowych zjawisk przyrody i szybko zmieniających się pejzaży. Z pozoru wokół panuje spokój, ale w tym czasie najbardziej można poczuć niezmienną energię biegu rzeki. Zamarznięta od góry, swoim pękającym głosem oznajmia ukrywający się w niej puls. Wtedy nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak ciekawe formy może kryć zamarznięta tafla wody.
Mam takie poczucie, że kraje południa powinny nam zazdrościć tej zmienności krajobrazu. Nie ma nic nudniejszego niż przez cały rok taki sam widok za oknem.