Birdwatching

Nadbużańskie przedzimie

 

Jesień. Grzyby posuszone, zamarynowane i zamrożone. Zioła ususzone i spakowane. Nalewki zrobione. Przetwory w słoikach. Warzywa w piwnicy. Dzień krótki i słotny. Noc długa. Można spokojnie oczekiwać zimy. Czas na czytanie, majsterkowanie, spotkania z sąsiadami i przyjaciółmi. Tego brakowało wiosną i latem. Teraz czasu jakby więcej.

Nadbużańska zima potrafi być pełna szarości i nostalgii. Tęsknoty za czymś nieokreślonym, lepszym. Ale potrafi być też cudowna, słoneczna, poprawiająca nastrój. Ptaki w takich chwilach śpiewają, bo pokarmu mają dostatek, piórka wymienione na nowe, dzieci odchowane, zasobne rewiry objęte w posiadanie. Taka zima jest dostatnia, spokojna, wręcz radosna. Wystarczy pójść na wysoki brzeg rzeki, by nacieszyć oczy jaskrawoczerwonymi owocami głogów i jarzębin, granatowymi śliwkami tarniny, miniaturowymi jagodami kruszyny i pstrymi owocami trzmieliny. Pod koniec zimy te wszystkie barwne frykasy znikną. Posilą się nimi ptaki podczas spóźnionej wędrówki i te, które zdecydowały się spędzić tutaj całą zimę. Tym ostatnim można dać lekkie wsparcie. To cudownie, że zostały. W ogrodzie przed oknem możemy powiesić im karmnik i nacieszyć oczy ich bliskim sąsiedztwem.

Dokarmianie ptaków nie jest trudne, sprawi, że będzie ich wokół nas więcej, a przez to zrobi się weselej. Najprostszym sposobem jest zawieszenie słoniny: surowej, bez przypraw, niesolonej. Będą na niej żerowały sikory, kowaliki i dzięcioły. Słoninę trzeba jednak co dwa, trzy tygodnie wymieniać, bo na słońcu jełczeje i może ptakom zaszkodzić. O wiele lepszym pokarmem są nasiona słonecznika, łuskane dla sikor, kowalików i dzięciołów, niełuskane dla dzwońców, grubodziobów i gili. One muszą mieć zajęcie dla swych silnych dziobów. Gdy w obejściu są wróble lub mazurki, to wskazane będą także drobne kasze i proso, a gdy w sąsiedztwie zimują kwiczoły, to kroimy im rodzynki, daktyle i suszone figi. Niektóre kwiczoły bywają płochliwe, a i nadbużańskie kosy, zimą nieliczne, są zwykle bardzo nieufne, nie to co miejskie. Takim wrażliwcom można rodzynki ponadziewać na gałązki krzewu, będzie im łatwiej się do nich przekonać. Przepiękne gile rzadko zbliżają się do karmnika. Obce im są wszelkie ludzkie wytwory, unikają ich. Pestki rozrzucone na śniegu są jednak przez nie akceptowane. Trznadle zadowolą się prosem i kaszą, choć do karmnika też raczej się nie zbliżą. Trzeba wiele cierpliwości, by zyskać zaufanie tych dzikusów.

Im dłużej ptaki mogą korzystać z karmnika i jego zróżnicowanej oferty kulinarnej, tym większe będzie bogactwo gatunków, które się w nim pojawią. Kilkanaście gatunków codziennych gości to jednak nie jest nic niezwykłego. Można je z bliska obserwować, poznawać ich zwyczaje, głosy i charaktery. Karmnik to także świetne miejsce do fotografowania ptaków. Wystarczy obok zamocować malowniczą gałąź, a na pewno ptaki będą na niej siadały, czekając na swoją kolejkę do karmnika. Stała odległość ułatwi ustawianie ostrości. Wystarczy nieco wytrwałości, a fotki będą niesamowite. W razie odwilży dokarmianie przerywamy, by ptaki niepotrzebnie nie wabiły się w jedno miejsce i żeby jadły pokarmy dla nich naturalne, czyli najodpowiedniejsze.

Wiosną warto sobie o jesiennych i zimowych obserwacjach ptaków przypomnieć, a następnie posadzić przy domu krzewy rodzące owoce przez ptaki lubiane najbardziej: jarzębiny, kaliny, głogi, rokitniki, irgi, ogniki, berberysy i ligustry. Gdy się wzmocnią i zaczną owocować, w ogrodzie zrobi się jeszcze weselej, nawet w słotne jesienne dni. Życzę miłych obserwacji.

Tekst: Andrzej Kruszewicz

 
 
 
Przejrzyj zawartość Więcej
Chcę kupić ten numer Zamów