Cokolwiek by mówić o bieliku, nie odbierze się mu godności. Co prawda gdyby nasi przodkowie lepiej znali jego zwyczaje, to pewnie wybraliby sobie innego ptaka na godło. Nie wiedzieli jednak, że bielik to padlinożerca, rabuś bocianich gniazd i porywacz czaplich dzieci. Ba, potrafi nawet nękać czaplę powracającą do gniazda z połkniętą w wolu rybą i zmusić ją do jej zwymiotowania, by później chwycić łup w ogromne szpony i zanieść swym dzieciom na śniadanie. Może to i dobrze, że prasłowianie nie mieli wiedzy na ten temat, bo przecież bielik doskonale się na państwowe godło nadaje. Jest piękniejszy niż dwugłowy, czarny orzeł narodów wschodnich i rozcapierzony, również czarny orzeł germański. Nasz jest biały, zgrabny, a na dodatek ma koronę (utracił ją tylko na czas PRL). Poza tym jest u nas najliczniejszy w całej Europie i ma się w Polsce najlepiej.
Są jednak głosy, że bielik orłem nie jest. Odbiera mu się orlą godność, opierając się na pewnym rusycyzmie. Otóż w języku rosyjskim duże ptaki drapieżne dzieli się na orły i orłany. Bielik nazywa się po rosyjsku orłan biełochwost, a więc u nich to nie orieł. Na dodatek są tacy, którzy domagają się, by orłami nazywać tylko przedstawicieli rodzaju Aquila (nazwa naukowa bielika to Haliaeetus albicilla, a więc nie Aquila). Tymczasem zapomina się, że do rodzaju Aquila poza orłem przednim należą u nas także dwa orliki i orzełek. Dlaczego nie nazywa się ich orłami, tylko zdrobnieniami od orła? Co to za brak konsekwencji? Przecież w większości europejskich języków wszystkie duże ptaki drapieżne (zwane u nas szponiastymi) nazywa się orłami, także rybołowy i gadożery. W języku angielskim bielik to Sea Eagle, w niemieckim – Seeadler, czyli w obu przypadkach morski orzeł. Dlaczego po polsku ma nie być orłem, skoro nim jest?! Wystarczy spojrzeć bielikowi w oczy, by to zrozumieć. Ja robiłem to z bardzo bliska wiele razy i wiem najlepiej – to są orły!
Bieliki są niewątpliwymi zwiastunami wiosny, żyją jednak w trudno dostępnych zakątkach lasów, do których na przedwiośniu mało kto zagląda, dlatego nie wszyscy wiedzą, że już na początku marca bieliki „remontują” swe gniazda i wyściełają je świeżymi gałązkami sosen lub świerków. Zanim jeszcze nastanie kalendarzowa wiosna, bieliki już wysiadują jaja – zwykle dwa, rzadko trzy, a czasem tylko jedno. Robi to samica przez co najmniej trzydzieści pięć dni, a jeśli wiosna jest chłodna, to nieco dłużej. Pisklęta rozwijają się w gnieździe przez prawie trzy miesiące, opuszcza je jednak zwykle tylko jedno z nich. To efekt kainizmu, czyli zabijania słabszego rodzeństwa przez silniejsze. Jeżeli rodzice potrafią dostarczyć pisklętom naprawdę dużo pokarmu, to szansa na opuszczenie gniazda przez dwojaczki rośnie. Zanim młody bielik w pełni się usamodzielni, minie jeszcze sześć tygodni dokarmiania go przez rodziców, którzy zostawiają mu pokarm na gnieździe. Do jesieni młody będzie tolerowany w rewirze rodziców i może korzystać z resztek ich uczt. Zimą dorosłe bieliki akceptują wokół siebie wszelką młodzież własnego gatunku, dlatego dla ochrony przed agresją dorosłych młode bieliki są – w odróżnieniu od dorosłych – bardzo ciemno ubarwione. Brunatne są u nich zwłaszcza głowa i ogon, podczas gdy głowa i dziób dorosłych są złociste, a ogon biały. Wraz z wiekiem opierzenie młodych bielików jaśnieje, jednak pierwsze białe piórko pojawia się na ich ogonie dopiero w piątym roku życia, w pełni wybarwione i dojrzałe będą zaś w wieku siedmiu–ośmiu lat. Orły bieliki mogą żyć ponad trzydzieści lat, ale taki wiek osiągają tylko nieliczne osobniki, około połowa młodych nie przeżywa zaś pierwszego roku. Zima oznacza dla tych ptaków głód i wielkie ryzyko utraty życia, wiosna zwiastuje za to łatwiejszy dostęp do pokarmu, ale także bezwzględny nakaz opuszczenia rewiru dorosłych orłów. W okresie lęgowym tolerancja dla podrostków spada do zera.
Tekst: Andrzej Kruszewicz