Śladami obecności Gotów są głównie cmentarzyska kultury wielbarskiej, z którą dzisiaj już powszechnie się ich utożsamia, rozsiane po obu stronach Bugu: w Cecelach, Kamieńczyku, Jartyporach koło Węgrowa, Sarnakach, Karczewcu, Drohiczynie i wielu innych miejscach, kurhany typu rostołckiego (od miejscowości Rostołty pod Białymstokiem), a przede wszystkim bogate cmentarzyska w Kotlinie Hrubieszowskiej – w Masłomęczu i Gródku nad Bugiem.
Według Jordanesa, autora „Historii gockiej”, czyli opowieści o pochodzeniu i czynach Gotów, na wybrzeże Bałtyku przybyli z północy na trzech łodziach. A właściwie na dwóch, bo w tej trzeciej, spóźnionej, przypłynęli spokrewnieni z nimi Gepidowie. Na Pomorzu pozostały po Gotach malownicze kamienne kręgi i kurhany – w Odrach, Leśnie i Węsiorach. Do dziś budzą zainteresowanie miłośników starożytności, a nawet astronomii.
„Ponieważ liczebność plemienia szybko rosła, już bodaj piąty król po Berigu, Filimer, syn Gadariga, po naradzie zarządził, by wojsko Gotów razem z rodzinami ruszyło w dalszą wędrówkę” – zanotował Jordanes. W ten sposób, u schyłku drugiego stulecia naszej ery, rozpoczęła się długa i pełna wojennych zmagań wyprawa, której w epoce wędrówki ludów nie doświadczyło żadne z innych germańskich plemion.
Na scenie historii Goci pojawili się w IV w. nad Morzem Czarnym, podzieleni już na Ostrogotów, czyli Gotów Wschodnich, oraz Wizygotów – Gotów Zachodnich. Do dziś we włoskiej Rawennie można oglądać wspaniały grobowiec Teodoryka Wielkiego, a w hiszpańskim Toledo – muzeum pełne skarbów wizygockiej kultury.
Wzdłuż Bugu
Zanim jednak nadeszły dni chwały, zwieńczone zdobyciem Rzymu w 410 r. oraz utworzeniem królestw w Italii i Hiszpanii, lud Gotów musiał zrobić pierwszy krok. Wyruszył z Pomorza, przez północne Mazowsze, Podlasie, Lubelszczyznę, Polesie, Wołyń i Podole do krainy Oium, nad czarnomorskie stepy. Jordanes, opisujący kilka stuleci później te na wpół mityczne dzieje swego ludu, zanotował, iż podczas wyprawy „most przerzucony przez rzekę załamał się w sposób nie do naprawienia, tak że już nikt nie mógł przedostać się na jedną czy drugą stronę. Miejsce bowiem mają otaczać zewsząd grzęzawiska błotne i odmęty”. Czyżby szlak gockiej wędrówki biegł przez bagna Polesia?
Chąsa przy ognisku
Podczas swojego marszu na południe Europy Goci zetknęli się ze Słowianami. Dowodem tych kontaktów są gockie słowa, które przeszły do języków słowiańskich, w tym do polszczyzny. Wiele z nich na przestrzeni wieków wyszło z użycia. Są jednak i takie, których używamy w języku polskim dzisiaj. Do zapożyczeń z języka gockiego językoznawcy zaliczają m.in. rzeczowniki: „chyża”, czyli chata, dom, „chełm”, czyli wzgórze (stąd nazw miasta Chełm), „chlew”, „skot” (tak dawniej nazywano bydło), „osioł”, „wielbłąd”, „chleb”, „lek”, „szkło”, „kocioł”, „pułk”, „cesarz”, „książę” i pochodzący od niego „ksiądz”, a także takie czasowniki jak „kupiti” (kupić), „kusiti” (próbować, kosztować)”. Łatwo zauważyć, że zapożyczone wyrazy dotyczą codziennej organizacji życia gospodarczego oraz struktur władzy.
W grupie zapożyczeń warto zwrócić uwagę na, dzisiaj całkowicie zapomniany, choć w średniowiecznej polszczyźnie używany, wyraz „chąsa”, „chąźba”, znaczący tyle co rozbój, kradzież, zwłaszcza dobytku. „Chąsa” powstało z gockiego „hansa”, czyli drużyna. Takie rozbójnicze „drużyny” musiały – jak twierdzi Aleksander Brückner, autor pierwszego polskiego słownika etymologicznego – w II i III wieku dawać się we znaki Słowianom, skoro stały się synonimem rozboju. Od tego samego słowa, co ciekawe, wywodzi się nazwa Hanzy, handlowego związku miast średniowiecznej Europy, a także węgierskich husarzy i polskiej husarii.
Na marginesie tych etymologicznych rozważań warto zauważyć, że według Brücknera również nazwę rzeki Bug Słowianie wzięli od Gotów. To germańskie słowo miałoby oznaczać m.in. pierścień, a więc „bug” to „kręty, pierścieniowaty”.
Cały materiał przeczytasz w najnowszym wydaniu Krainy Bugu.
Tekst: Dariusz Kuziak, zdjęcia Bartek Kosiński