Felietony

Barbara Chwesiuk: Czucie i wiara

Nie popędzaj czasu, poczekajmy, co nam przyniesie”.
(Gabriel García Márquez, Miłość w czasach zarazy)

Czy pandemia zmieni nasze myślenie i nastawienie do świata, a także do samych siebie, czy też minie jak zły sen i szybko o niej zapomnimy, wracając do tak zwanej normalności? I czym jest ta nowa normalność? A może powinniśmy jednak oczekiwać od życia czegoś więcej niż pełnej lodówki czy bezpiecznego kąta? Może trzeba zwolnić, opuszczając na chwilę strefę komfortu, i rozejrzeć się wokół siebie, dostrzegając innych ludzi i urodę świata.

Jak każdego roku przyszła długo wyczekiwana wiosna, a wraz z nią pojawił się nowy „obywatel” ziemski – Korona Wirus. Obrał sobie za mieszkanie ludzkie ciała – niektórym nie szkodzi, a innym czyni wielką krzywdę. Za to wszystkim zmienia świadomość i skłania do refleksji nad tym, jak jesteśmy bezbronni wobec natury. Nie wiadomo, skąd się wziął ani jaka jest jego „strategia”. Na ten temat krążą różne teorie, ale na ostateczną wersję przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać. Z drugiej strony żyjemy w tak dziwnych czasach, że możemy nigdy nie poznać odpowiedzi na najważniejsze pytania. Zaraza spadła na nas jak grom z jasnego nieba. I nikt nie był do niej przygotowany. Dotychczas pandemiczne obrazy oglądaliśmy w filmach science fiction – kto mógł przypuszczać, że dziś stanie się to naprawdę, że nie sposób będzie ukryć się za szklanym ekranem i przeczekać filmową grozę. Rzeczywistość przerosła wyobraźnię.

Tęsknota za ideałem

Zapewne każdy z nas odbiera ten surrealistyczny okres inaczej. W skrajnych przypadkach obserwuję panikę i wielki strach. Strach ze wszech miar uzasadniony. O zdrowie, o życie, o pracę, o nasze, i tak kruche, poczucie wolności. Ale są też – paradoksalnie – dobre strony tej sytuacji. Dla niektórych to nadrobienie zaległości w byciu razem z rodziną, dziećmi czy robienie czegoś, na co nigdy nie starczało czasu ani sił. Ja też mam pozytywne doświadczenia. Po raz pierwszy od wielu lat poczułam, jak to jest tworzyć coś, co jest potrzebne i poszukiwane – maseczki na czas pandemii. Niestety, rozpoczęłam produkcję w momencie, gdy tego typu biznesy zamykały się, nie wytrzymując konkurencji z inwazją tanich, chińsko-tureckich produktów. Ktoś może powiedzieć: taka kolej rzeczy, ale mnie jest żal dobrego polskiego rzemiosła…

W ostatnich latach sytuacja pogorszyła się jeszcze bardziej, doprowadzając do upadku wiele branż i rzemiosł z długimi tradycjami – nie tylko w Polsce czy Europie, ale na całym świecie. Szczególnie tam, gdzie społeczeństwa nie są zbyt zamożne, zaczęła królować bylejakość, co natychmiast odbiło się na środowisku. Tony śmieci zalały glob. Pisząc ten tekst słucham audiobooka Udręka i ekstaza Irvinga Stone’a. Wszystko, co robił Michał Anioł, musiało być doskonałe. Tęsknię za takim idealnym światem, gdzie człowiek stara się być coraz lepszym, jego dzieła również.

Maski i mody

Oprócz rozważań dość przyziemnych doszukujemy się w przestrzeni zawładniętej przez koronawirusa jakiejś głębszej przyczyny, może nawet zakodowanej u zarania dziejów. Jest mnóstwo domysłów, dlaczego nas to spotkało. Jedni uważają, że Matka Natura, bezgranicznie eksploatowana, gniewa się na człowieka i daje mu ostrzeżenie… Myślę, że od dłuższego czasu czegoś nam w życiu brakowało, coś nas uwierało. Ciągły kierat, w którym się nieustannie kręcimy, aby zapracować na kolejne dobra, teraz się zatrzymał. A może tak wiele osób śniło o innym świecie, że ich zbiorowa świadomość, pragnąca zmian, wpłynęła na rzeczywistość, która wywróciła świat do góry nogami niemalże z dnia na dzień? Nie ukrywam, że sama byłam w tej grupie. Nie czułam się dobrze w globalnym świecie, w którym wszystkie patologie zyskiwały równie globalną skalę. W pewnym sensie nowy wirus jest tego metaforą: siła jego rażenia i szybkość rozprzestrzeniania się odzwierciedla właśnie te nieuchronne procesy.

Wielokrotnie zadawałam sobie pytanie, co też mogłoby je zatrzymać. Niezdrowe uzależnienie gospodarcze jednych krajów od innych, manipulowanie całymi społeczeństwami, przez przejęcie ich mediów w celach propagandowych – czego sami doświadczyliśmy w przeszłości i nadal doświadczamy. Dziwne mody na bycie kimś innym, a nie po prostu sobą. Również w tych z pozoru błahych sprawach, jak ludzie na bieżniach w siłowniach, którzy zapewne nigdy nie stracili grama wagi podczas prawdziwej pracy fizycznej. Świat, w którym spycha się do podziemia ludzi myślących i czujących inaczej.

Cud stworzenia

Mam wrażenie, jakby kilka światów przędło swoje nici jednocześnie… Ból jest bratem piękna i wyostrza zmysły. Koronawirus – i związana z nim niepewność – z jednej strony odebrał nam poczucie bezpieczeństwa i wywołał lęk, z drugiej – odsłonił to, co było dotąd ukryte. Patrząc na zasmużone niebo nad Bugiem i czekając na deszcz, którego zapach czuję całe popołudnie, ogrania mnie spokój i poczucie wdzięczności.

„Czucie i wiara silniej mówią do mnie…”. I w tej wierze wytrwam. I w nadziei, że kiedyś dany nam będzie dar widzenia tego świata jasno i wyraźnie. Dzisiaj pozostaje mi zachwyt nad cudem stworzenia. Koronawirus nie odarł przyrody z jej majestatu. Wręcz przeciwnie. Więc kłaniam się słońcu i bzom, i kalinie. I nie uciekam przed majowym deszczem, tylko czekam, aż mnie całą oblecze. Aż stanę się tęsknotą za kolejną wiosną.

Tekst: Barbara Chwesiuk, zdjęcie Dorota Milerowicz

Przejrzyj zawartość Więcej
Chcę kupić ten numer Zamów