Sztuka

Pejzaż ze światła i mgły

Mam wrażenie, że każdy z nas nosi w sobie własny archetyp krajobrazu, będący esencją i wspomnieniem pejzaży bezpiecznej krainy dzieciństwa, wśród których wzrastaliśmy, jak i tych później zobaczonych, świadomie przeżytych lub w zachwyceniu zapamiętanych. Takie właśnie obrazy, które są z realności i marzeń, z teraz i dawniej, z emocji i obserwacji, odnajdujemy w twórczości Iwony Wyszatyckiej.

Otacza nas pejzaż, zazwyczaj tak ­bliski i dobrze znany, że na co dzień nie zawsze dostrzegamy jego obecność. Zamknięci w betonowych murach wielkich miast, wyglądamy przez okno z nadzieją na kawałek przestrzeni, skrawek nieba, zieleń drzew. Patrząc na pejzaż, odczuwamy wyraźną przyjemność, radość, a nawet zachwyt, podziwiamy bogactwo barw, harmonię formy i koloru, zanurzeni w nim czujemy się częścią wszechświata, wolni i nieskrępowani oddychamy światłem i powietrzną przestrzenią. Natura od wieków jest największym i najważniejszym źródłem inspiracji twórczych. Do dzisiaj dla wielu artystów stanowi wyzwanie i niedościgniony wzór. Jedni skupiają się na idealnym oddaniu jej naturalnego piękna, inni natomiast poszukują w niej emocji i nastroju, wartości transcendentalnych i ponadczasowych.

Cienista tajemnica

Artystka urodziła się i spędziła dzieciństwo wśród mazurskich lasów i jezior, nasyconych soczystymi barwami i cienistą tajemnicą, które potem na wiele lat zamieniła na nostalgiczne, płaskie, nadwiślańskie krajobrazy. Obecnie w jej życiu pojawił się jeszcze inny pejzaż, ten nadbużański – równie ważny i urzekający. Każdą wolną chwilę poświęca na poznawanie go, znajdując w przestrzeni zjawiskowej rzeki Bug źródło sekretnego natchnienia.

Iwona maluje na papierze pastelami lub farbami akwarelowymi. Tym technikom pozostała wierna do dzisiaj, doskonaląc jedynie i modyfikując swój warsztat. Ostatnio umiejętnie łączy obydwa media, co dodaje jej pejzażom dodatkowych niuansów i walorów barwnych, a także pozwala pogłębić wrażenie przestrzeni i powietrzności.

Tematem i główną inspiracją jej twórczości jest pejzaż. Obrazy te nie są jednak próbą opisania konkretnych miejsc. To kompozycje czysto malarskie, niekiedy sięgające abstrakcji, a jednak czytelnie oddające atmosferę pejzażu, nastrój chwili, uchwycony za pomocą światła i dominującej tonacji barw.

Autorka nie posługuje się fotografią, czasem podczas wędrówek i spacerów robi szybkie szkice, notatki, będące raczej kanwą, zapisem wrażeń, na której maluje potem „z pamięci”, a raczej z wyobraźni. Oszczędne, pozbawione szczegółów i zbytecznego sztafażu kompozycje malarskie to kwintesencja pejzażu, w której mieszczą się zarówno te oglądane na obrazach starych mistrzów, jak i te codzienne, przesuwające się za oknami pociągu czy samochodu. Zawierają w sobie wiedzę i pamięć o bogatej tradycji tego gatunku, połączoną z indywidualną interpretacją świata, własnymi emocjami i zachwytami. W niektórych dotykam echa arkadyjskich krajobrazów wydobytych z tła dzieł Clauda Lorraina, przybliżonych niemal na dotknięcie, wyczuwam lekkość i puszystość drzew otoczonych srebrzystą, świetlistą mgiełką. Jest w nich tęsknota za pejzażem idealnym, przewyższającym doskonałością samą naturę.

Pejzaże, oglądane z dystansu, w oddaleniu zmieniają się w barwne lub monochromatyczne formy o niemal symbolicznym charakterze. Widziane z bliska roztapiają się w dekoracyjnych mozaikach plam, linii i wirujących kresek. Dzięki tym zabiegom w pozornie dwuwymiarowych i statycznych kompozycjach autorka pogłębia scenerię, tworzy wrażenie przestronności, niemal wyczuwalnego ruchu i konsystencji powietrza, powiewu wiatru, wilgoci mżawki, wieczornej mgły.

Tekst Małgorzata Nikolska,  zdjęcia Sylwia Garucka-Tarkowska

Cały artykuł znajdziecie w aktualnym numerze Krainy Bugu (numer 25)

Przejrzyj zawartość Więcej
Chcę kupić ten numer Zamów