Sztuka

Inżynier od fantastyki i filozofii

Konrad T. Lewandowski bez wątpienia nie jest ani zwyczajnym człowiekiem, ani zwyczajnym pisarzem, biorąc pod uwagę jego filozofię życia i sposób patrzenia na świat. Bez oporów łamie ogólnie przyjęte zasady, bezceremonialnie głosi swoje poglądy, nie bacząc na reakcje otoczenia. Obok takich nazwisk, jak Janusz Zajdel, Jacek Dukaj czy Stanisław Lem, należy do kanonu polskiej fantastyki. Nie jest nastawiony na pozytywne relacje, ale na dzieło, bo to ono jest najważniejsze.

 Psycholodzy męczyli mnie dosyć mocno w okolicach 10. roku życia, być może wtedy odkryli u mnie ów sławetny rys autystyczny w osobowości, jak to określił po latach Jarosław Grzędowicz, wówczas naczelny pisma „Fenix”. Gdybym jednak miał jakąkolwiek formę autyzmu, nie byłbym tak twórczy. Mógłbym być matematykiem, ale nie pisarzem, operującym dużym zakresem słów — tłumaczy autor ze stoickim spokojem, nie robiąc sobie nic z podobnych uwag, dodając, że wielu ma rzeczywiście problem z krnąbrnością jego charakteru.

 Jestem przede wszystkim człowiekiem ciekawym świata, indywi­dualistą. Od 13. roku życia interesowałem się wszystkim, także historią, czytałem książki, oglądałem filmy, programy historyczne i tak niepostrzeżenie przez ponad 30 lat nasiąkłem większością informacji potrzebnych mi do pisania. Owa ciekawość świata powoduje, że Konrada Lewandowskiego trudno zdefiniować również jako literata. Od 20 lat tworzy dzieła różnorodne, ciągle wymyśla coś nowego. Dla niektórych jest to również argument in minus, twierdzą oni bowiem, że czytelnicy się po prostu gubią.

Ostatnim projektem pisarza jest powieść „Orzeł bielszy niż gołębica”, wydana w ramach serii ,,Zwrotnice Czasu”, w której pojawiają się twardochody – czołgi napędzane naftą i wodą utlenioną. Dzięki temu wynalazkowi w alternatywnej wersji powstania styczniowego w 1863 r. Polacy wygonili Rosjan z terytorium kraju.

 Dla mnie była to zabawa intelek­tualna. Wymyślenie czegoś, czego jeszcze nie było, to w sumie największa frajda. Twórczo pisarz spełniał się także przy pisaniu innych powieści, opowiadań i artykułów. Akcję niektórych z nich artysta przeniósł nad Bug. — To jest przestrzeń mojego dzieciństwa, mam tu na myśli przede wszystkim miejscowości Nur i Ołtarze-Gołacze. Tam bodajże od 7. roku życia jeździłem na wakacje i nadal jeżdżę. Stamtąd pochodzi rodzina matki. To jest po prostu moje miejsce.

Najbardziej znanym elementem nadbużańskiego krajobrazu w powieściach Konrada Lewandowskiego jest wierzbowy las i znaleziona w nim przed laty wierzba – pierwowzór czarnej wierzby z „Diabłu ogarek”, powieści której bohaterem jest Stanisław Jakub Lawendowski. Zbieżność nazwisk czy celowy zabieg językowy?

 Lawendowski to pierwotna forma nazwiska Lewandowski, wywodząca się od lawendy, rośliny ozdobnej, która nie rośnie dziko w naszym klimacie, dlatego stanowiła wyróżnik szlachty zaściankowej. Przyznaję, że mocno irytował mnie nieznośny stereotyp szlachcica warchoła i pijanicy lansowany przez konkurencję. O durniach i łajdakach pisać nie lubię! Uczciwi, zacni ludzie wbrew potocznym mniemaniom są o wiele ciekawsi, bo też mają swoje ciemne strony, które muszą jakoś w sobie przezwyciężać, a ponadto mają jeszcze czym się pochwalić. Impulsem do stworzenia tej postaci była śmierć mojego ojca. Potrzebowałem skomunikować się i spotkać z moimi przodkami – drobną mazowiecką szlachtą wywodzącą się spod Gostynina, jak choćby mój prapradziadek Jakub Lewandowski urodzony w 1828 r. w Korzeniu Rządowym. O własnych przodkach trudno myśleć źle. Koniec końców my istniejemy dlatego, że oni dobrze dbali o swoje rodziny i potrafili zachowywać ład ze światem.

Wyjątkowość „Diabłu ogarek” polega też na tym, że książka była pisana z myślą o członkach neopogańskiego Rodzimego Kościoła Polskiego. To właśnie z przedstawicielami tego związku wyznaniowego sympatyzuje pisarz, kładąc fundamenty intelektualne potrzebne do jego funcjonowania także powieściami „Sensownik matki Polki” i „Anioły muszą odejść”.

 Monoteizmy się skompromitowały. Afery katolickie, terroryzm muzułmański, ekskluzywność judaizmu, w efekcie religie monoteistyczne przestały być pociągające. Ludzie szukają swojego miejsca w przestrzeni duchowej, m.in. poprzez powrót do wiary przedchrześcijańskiej, bo w końcu to byli nasi godni szacunku przodkowie — tłumaczy pisarz swoje poglądy religijne.

W którym miejscu jest dziś pisarz Konrad T. Lewandowski? — W zasadzie swoje największe dzieła już napisałem, czuję się nasycony. Powieści „Anioły muszą odejść” i „Orzeł bielszy niż gołębica” spełniają mnie literacko na ten moment. To jest to, co miałem do powiedzenia. Mój system filozoficzny przedstawiony w książce „Pochwała herezji” służy mi na bieżąco, pozwala teraz żyć i oceniać świat.

Jakim człowiekiem jest tak naprawdę Konrad T. Lewandowski? Przywódcą, zgodnie z pseudonimem Przewodas ze szkoły średniej? — W gruncie rzeczy nie jestem aż tak wyalienowany, żeby być zupełnie poza grupą. W sytuacjach podbramkowych, gdy nie ma odważnych, nagle się okazuje, że się przydaję.

 

Konrad T. Lewandowski

pseudonim literacki Przewodas

rocznik 1966

z wykształcenia inżynier chemik i doktor filozofii

z zawodu pisarz

czuje się obywatelem Wolnego Księstwa Mazowieckiego

NAJWAŻNIEJSZE UTWORY:

„Orzeł bielszy niż gołębica” (2013)

„Diabłu ogarek. Kolumna Zygmunta” (2012)

„Diabłu ogarek. Czarna Wierzba” (2011)

„Anioły muszą odejść” (2011)

„Pochwała herezji” (2008)

„Noteka 2015” (1996)

NAGRODY:

Nagroda im. Janusza A. Zajdla za opowiadanie „­Noteka 2015” (1995)

Przejrzyj zawartość Więcej
Chcę kupić ten numer Zamów