Każdy, kto choć raz spotkał się z twórczością Janusza Maksymiuka, nosi w sobie tęsknotę za jego obrazami – zwiewne, nostalgiczne pejzaże utkane z ciszy i mgły pozwalają nam oderwać się od codzienności i ukoić ból istnienia.
„Dziękuję Panu, za takie widzenie świata. Pejzaże Pana, szczególnie te z cyklu »Podlasie«, bliskie są mojemu odczuwaniu i pojmowaniu otaczającej nas natury. Umie Pan wyczarować w swoich obrazach taki nastrój, który pomaga człowiekowi pozytywnie patrzeć na świat. Świetne jest połączenie Pana obrazów z muzyką i liturgią prawosławną. Dziękuję! Oczarowana Podlasiem…”.
Harmonia wnętrza
To jeden z wielu wpisów do pamiątkowej księgi, pozostałej po wystawie Janusza Maksymiuka „Pomiędzy”, prezentowanej w nieistniejącej już Galerii Krzywa w Białej Podlaskiej, dość trafnie ujmujący istotę i zamysł twórczości tego malarza, znanego głównie dzięki lirycznym i nastrojowym pejzażom. Są naturalnym efektem szczęśliwie osiągniętej harmonii wnętrza artysty oraz otaczającego go świata.
Janusz Maksymiuk urodził się w Białej Podlaskiej w 1960 r., gdzie ukończył Liceum Ogólnokształcące im. J. I. Kraszewskiego. Twórczo debiutował w wieku 15 lat, na wystawie zorganizowanej przez Wojewódzki Dom Kultury w jego rodzinnym mieście. Naukę kontynuował w Państwowym Zawodowym Studium Plastycznym Konserwacji Dzieł Sztuki w Tarnowie i, pewnie po jego ukończeniu, pracowałby gdzieś w świecie jako renowator zabytków, gdyby nie zawirowania stanu wojennego, które spowodowały, że zdecydował się na powrót do rodzinnego miasta. Zatrudnił się początkowo w Klubie Kultury Piast w Białej Podlaskiej, gdzie, wraz z innymi młodymi ludźmi, stworzył Grupę Form Wizualnych. Od 1983 r. pracował w Biurze Wystaw Artystycznych w Białej Podlaskiej, biorąc czynny udział w tworzeniu środowiska artystycznego miasta. W 1995 r., po likwidacji BWA, zdecydował się pracować na własny rachunek. Na początku prowadził autorską galerię, połączoną z pracownią oprawy obrazów, aż w końcu przyszedł czas, by na poważnie zająć się własną twórczością. A wszystko to splotło się z realizacją największego marzenia artysty i jego żony, o starym, drewnianym domu, gdzieś na Podlasiu, w którym da się spokojnie żyć, wychować dzieci, malować obrazy i jeszcze zrobić coś dla ocalenia krajobrazu kulturowego regionu. Marzenia często każą na siebie długo czekać, podobno same się nie spełniają – to my mamy w sobie moc i chęć ich spełniania.
Na ratunek tradycji
Husinka to niewielka wioseczka, położona w malowniczej dolinie przepływającej nieopodal rzeki Krzny, niedaleko od miasta – raptem kilkanaście kilometrów od Białej Podlaskiej, a jednak pomimo mijających mnie aut mam wrażenie, że gdzieś tutaj na chwilę zatrzymał się czas. Na końcu prostej, asfaltowej drogi prowadzącej przez spokojną, opustoszałą wieś, w której na szczęście zachowało się jeszcze kilka tradycyjnych drewnianych domostw, stoi budynek dawnej szkoły. Powstała w 1926 r., podobno z inicjatywy rodziny Deskurów, dawnych właścicieli majątku, pełniąc ważną rolę w krzewieniu oświaty i kultury. Po II wojnie światowej jeszcze przez jakiś czas korzystały z niej miejscowe dzieciaki, w końcu jednak została zamknięta, a opustoszały budynek pełniący rolę magazynu, a raczej składowiska niepotrzebnych przedmiotów, powoli popadał w ruinę. Dzisiaj to miejsce znowu odżyło za sprawą jego obecnych właścicieli, Bożenny i Janusza Maksymiuków, którzy w 1998 r. kupili ten zaniedbany obiekt, aby z czasem przywrócić mu nie tylko dawną urodę, ale też funkcję centrum edukacji o kulturze i tradycji regionu, któremu służy założony przez panią Bożennę Nadbużański Uniwersytet Ludowy. Dawna szkoła przypomina teraz raczej kresowy dwór: kolumnowe ganki, mansardowy dach kryty gontem, koliste gazony na podjeździe, stylowe wnętrza, a przede wszystkim rozciągający się wokół, wszechobecny, rozległy, nostalgiczny podlaski pejzaż.
Cały artykuł przeczytasz w 24 wydaniu Krainy Bugu. Zobaczysz w nim również więcej prac Janusza Maksymiuka.
Tekst: Małgorzata Nikolska, zdjęcia: Wiesław Sadownik, Irina Szepielewicz