— Ikona nie tyle jest dziełem sztuki, co symbolem wartości, które przekazuje. Ja jako wykonawca jestem malutka, a treść ikony jest wielka. Jeżeli jako ikonograf będę bawić się w awangardę, wyrażać siebie, momentalnie przestanę być ikonografem, bo moim zadaniem nie jest eksponowanie swoich talentów i możliwości, tylko treści ikony.

Małe miasteczko na skraju województwa mazowieckiego. Atrakcji niewiele, urzędy, sklepy, dwa kościoły katolickie, perspektyw na wielką karierę brak, więc większość młodych ludzi ucieka do wielkich aglomeracji. Niemalże w samym sercu tych sennych na pierwszy rzut oka Łosic swoją przystań odnalazła Małgorzata Waszkiewicz – katoliczka o unickich korzeniach, która pisze ikony i uczy tego innych.

W świat prawosławia wprowadzała ją żona batiuszki, która była jej szkolnym mistrzem z nadania. Mistrz okazał się też swoistym przywódcą duchowym. — Wyrwana stąd, przeflancowana w świat prawosławia o niczym nie miałam bladego pojęcia. Miałam miliony pytań. Ta dziewczyna wprowadzała mnie w zasady pracy ikonografa i w cały świat pisania ikon pod względem teologicznym, uczyła mnie też podejścia do ikony, jej duchowości — mówi nasza bohaterka. Nauka nie poszła w las, a wręcz przeciwnie – była iskrą, która rozpaliła w młodej artystce pasję i wskazała dalszą drogę, tę, której tak mozolnie szukała do tej pory. Krocząc nią, pani Małgorzata dotarła do Kostomłotów – ostatniej unickiej parafii w Europie, miejsca, w którym – jak sama opisuje – nawet bociany pieszo chodzą, a wron nie ma, bo już zawróciły. To tam artystka przenosi swoją pracownię na kilka miesięcy w roku, aby nie tylko pisać ikony dla miejscowego księdza, lecz także prowadzić warsztaty dla tych, którzy zechcą zgłębić tę dziedzinę sztuki. — Nie chcę prowadzić warsztatów, po których wydam certyfikat i powiem, że ktoś umie pisać ikonę. Chcę poprowadzić warsztaty, na których pokażę, jak wygląda warsztat ikonografa, a nie da się go nauczyć w ciągu 10 dni. Mówię to każdemu potencjalnemu uczniowi, bo inaczej byłabym nieuczciwa — podkreśla Małgorzata Waszkiewicz.

Co jest w ikonach tak pociągającego? Przecież wszystkie wyglądają niemal tak samo. — I bardzo dobrze, że są podobne, o to właśnie chodzi w ikonografii, żeby kierować się kanonami, czyli wzorcami przekazywanymi przez ikonografów przez wieki. Ikona nie tyle jest dziełem sztuki, co symbolem wartości, które przekazuje — mówi artystka. Ważne są w niej poszczególne elementy znane od stuleci: i układ rąk, i kolory – wszystko to tworzy język teologii ikony. Gdzie jest w tym wszystkim osobowość twórcy?  Ja jako wykonawca jestem malutka, a treść ikony jest wielka. Jeżeli jako ikonograf będę bawić się w awangardę, wyrażać siebie, momentalnie przestanę być ikonografem, bo moim zadaniem nie jest eksponowanie swoich talentów i możliwości, tylko treści ikony.

Po części właśnie dlatego ikona określana jest mianem okna do nieba. — Pośredniczy ona w kontakcie z Panem Bogiem. Nie jest obrazkiem, do którego się modli, lecz jakby przez szybę zagląda się przez nią trochę wyżej, do nieba  podsumowuje Małgorzata Waszkiewicz. Ona na co dzień otwiera wiele takich okien.

Małgorzata Waszkiewicz – rodowita łosiczanka, absolwentka archeologii na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. W wyuczonym zawodzie pracowała tylko przez chwilę, bowiem szybko doszła do wniosku, że nie chce poświęcić życia dłubaniu w ziemi, mimo że kochała to zajęcie od dziecka. Zawsze żyła w przeświadczeniu, że Pascal się mylił, twierdząc, iż można wiedzieć nic o wszystkim albo wszystko o niczym – ona postanowiła, że będzie wiedziała wszystko o wszystkim, a że zdobywanie wiedzy sprawiało jej przyjemność, zgłębiała jej różne tajniki. Nauczyła się grafiki komputerowej. Aby jednak nie brzmieć śmiesznie jako archeolog szukający pracy w drukarni, skończyła też informatykę. Pracowała w zakładzie kamieniarskim, „Gazecie Łosickiej” i starostwie powiatowym. Po tych wszystkich próbach odnalezienia właściwej drogi zawodowej postanowiła dać sobie jeszcze jedną szansę i zdawać do Studium Ikonograficznego im. Andrzeja Rublowa w Bielsku Podlaskim. Krok ten okazał się strzałem w dziesiątkę. Nasza bohaterka przez cztery lata doskonaliła warsztat pod okiem mistrza i pracowała jako grafik komputerowy. Po ukończeniu szkoły założyła własną działalność. Dziś pisze ikony w swojej łosickiej pracowni, która jest przenośna, bowiem jej częścią są warsztaty pisania ikon odbywające się w Kostomłotach. Artystka ma na swoim koncie prace wykonane dla Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i Duszpasterstwa Akademickiego Diecezji Siedleckiej.

Tekst: Daniel Parol
Zdjęcia: Sylwia Garucka-Tarkowska

 

Artykuł pochodzi z 30. numeru Krainy Bugu.

Wszystkie wydania w wersji papierowej dostępne są w naszym sklepie: www.krainabugu.pl/sklep