Zaraża zapałem i ujmuje naturalnością. Mówi o sobie: permakulturysta, ogrodnik i farmer. Chociaż spory udział w tym, że przyjechał nad Bug, miał przypadek, to na piaszczystej nadrzecznej ziemi znalazł swoje miejsce. Zajmuje się ogrodem, zwierzętami, pszczelarstwem, naturalnym budownictwem i regeneracją gleby. Wszystkim tym dzieli się z ciągle rosnącą rzeszą osób śledzących jego media społecznościowe.
Natomiast licznie odwiedzających go znajomych i wolontariuszy angażuje w prace na kilku hektarach ziemi, którą opiekuje się wraz z przyjaciółmi. Razem zmierzają w stronę samowystarczalnego życia w zgodzie z naturą. Ale ich celem jest też dzielenie się z innymi wizją i wiedzą. Razem budują osadę nad Bugiem – Nową Ziemię.
Często używa się określenia „szczęśliwe kury”, po to by przekonać konsumentów, że jajka, które kupują, będą nie tylko dobrej jakości, ale i pozyskane w etyczny sposób. Ile w tym prawdy, a na ile to tylko chwyt marketingowy, to otwarte pytanie. Kuba również hoduje kury. Co do ich szczęśliwości nie ma jednak żadnych wątpliwości – wystarczy obejrzeć na jednym z youtubowych materiałów, jak chętnie ptaki biegną do człowieka, który się nimi opiekuje. Czuć między nimi więź.
Przy Kubie nie tylko kury czują się dobrze, czego widomym znakiem jest ogromna liczba znoszonych przez nie jaj. Pełno wokół niego kotów, psów. Wciąż przybywają też nowi ludzie, angażując się we wszystkie działania podejmowane przez Kubę i jego przyjaciół na tym zwykłym-niezwykłym kawałku piaszczystej nadbużańskiej ziemi.
W zgodzie z naturą
Ludzie zdecydowali również o tym, że w ogóle nad Bug trafił. Bo miało być zupełnie inaczej – miały być góry, zbocza i strumienie, a nie nadbużańska pustynia. Ale, jak to często w życiu bywa, człowiek planuje, a Bóg się śmieje. Nie dość, że z siedliska w górach nic nie wyszło, to posypał się – dosłownie z godziny na godzinę – bardzo już zaawansowany pomysł tworzenia z przyjacielem osady w miejscowości pod Sokołowem Podlaskim. Planu B nie było. I wtedy pojawili się ludzie, z którymi, jak się okazało, było Kubie dokładnie pod drodze. Połączyła ich wizja i pomysły na to, jak ją wcielać w życie. Zaprosili więc Jakuba nad Bug, i od tamtego momentu działają razem, kierując się troską o siebie, o innych ludzi i o ziemię.
Całe założenie imponuje rozmachem. Tu nie wystarczą tylko dobre chęci, jeśli wszystko ma być w zgodzie z naturą, bo tutejsza gleba nie jest żyzna, więc trudno o utrzymanie upraw i plony. Żeby sezon był udany, potrzeba ogromnego nakładu pracy i wiedzy o tym, jak pomóc ziemi odzyskać żyzność bez stosowania sztucznych nawozów. Zamiast nich stosuje się tu kompost, naturalne oborniki, a swoją robotę robią również dżdżownice. Niby proste, ale z jakiegoś powodu nie wszyscy gospodarze w okolicy mogą się pochwalić obfitymi zbiorami i wcale nierzadko kupują owoce, warzywa i jajka w dużych sieciowych sklepach. Tymczasem Kuba i jego przyjaciele produkują tyle owoców, warzyw i ziół, że z powodzeniem mogą wyżywić nie tylko siebie, ale i licznych gości oraz wolontariuszy. A z tego, czego nie zjedzą od razu, robią przetwory, suszą zioła w specjalnie zbudowanym pomieszczeniu. Nic się nie zmarnuje.
Tekst: Dorota Filipiak, zdjęcia Piotr Tołwiński
Całość dostępna w numerze 38.