Zapomniano o nim. Miejscami jest całkowicie zarośnięty lub zasypany. Mieszkańcy Sławatycz, Lisznej czy Nowosiółek nie mają w większości pojęcia, że starszy brat ich rzeki może być megaatrakcją turystyczną. Jeśli tylko zamiast biesiadowania przy grillu zaproponują swoim gościom bird watching. Od oglądania ptaków jeszcze ciekawszym byłoby oglądanie historii, która odbija się w ciemnych wodach Starego Bugu – pisze Lech Ścibor Rylski, a jego opowieść, ubogacona niezwykłymi zdjęciami, wciąga niczym nadbużański wir…
Autor reportażu, mieszkający nieopodal rzeki, ma to szczęście, że może z nią obcować niemal na co dzień. I tak jak nieliczni mieszkańcy tej krainy, pamięta nazwę Stary Bug – dziś zupełnie zapomnianą. A szkoda…Kiedy zatem narodził się Nowy Bug? – To było podczas wielkiej powodzi w 1821 roku – opowiada Lech Ścibor Rylski. – Masy zbuntowanej wody poszły od Sławatycz na wschód. Dzięki temu prawosławny klasztor w Jabłecznej i olęderskie Mościce Dolne są dzisiaj w Polsce, o czym informuje większość przewodników. Mało kto jednak wie, że przynajmniej do połowy dziewiętnastego wieku żegludze służyły oba koryta rzeki. Ciągnęły tędy wyładowane zbożem komięgi – łodzie jednorazowego użytku, po przypłynięciu do Gdańska rozbierane na opał; żaglowe dubasy, łatwo osiadające na dnie galary i zaokrąglone na dziobie berlinki, potocznie nazywane kogutami. Cały ten tabor nie pasował do wieku pary. Ale i tu, nad Stary Bug, dotrzeć miała rewolucja techniczna. “Czy wiesz, że za twoją chatą przepływał hrabia Zamoyski parostatkiem?” – zapytałem niedawno znajomego. Był bardzo zdziwiony.