Reportaże

Faceci w bieli

Ich rodziny pracują w młynach od co najmniej stu lat. Po drodze przeszły awans z pracownika na właściciela, upaństwowienie branży, a potem walkę z wolnym rynkiem i modami. Dziś, choć rzadko patrzą w przyszłość z optymizmem, dalej chcą robić swoje.

W każdym z kilku młynów we wschodniej Polsce, które odwiedzam, słyszę podobną historię.

“Działał na wiatrakach”

— Mój pradziadek był związany z przemiałem na wiatraku — mówi Marek Jachimczuk, senior rodziny, do której należą 2 młyny w Ciechanowcu. — Jego syn, a mój dziadek, Stanisław, w 1905 roku wybudował własny wiatrak w Szwejkach niedaleko Sokołowa Podlaskiego. To dlatego, że jego żona dostała sporą sumę posagu — dodaje z tajemniczym uśmiechem.

Wojciech Stanisławski, zięć pana Marka i wiceprezes firmy „Młyn Ciechanowiec”, też ma młynarskie korzenie. W roku 1926 jego pradziadek wydzierżawił od właściciela ziemskiego młyn wodny, w którym mielił śrutę zbożową oraz robił mąkę. W latach trzydziestych wykupił obiekt na własność i to tu urodził się ojciec pana Wojciecha. Po wojnie młyn nie był już uruchamiany, bo został przejęty przez muzeum rolnictwa. Mimo to od lat pięćdziesiątych niektórzy członkowie jego rodziny próbowali dzierżawić wiatraki.

— Przed okupacją w Szwejkach powstał murowany budynek. Ojciec mojego teścia przerobił go na zasilanie silnikiem spalinowym i to działało do połowy lat siedemdziesiątych. Skąd to wiem? No cóż, historie młynarskie zawsze krążą na spotkaniach rodzinnych.

Bernard Górski, właściciel młyna „Bracia Górscy” w Repkach pod Sokołowem Podlaskim, też przytacza takie opowieści. Tyle że więcej w nich szczegółów i dat. Nic dziwnego – jak się zaraz okaże, pan Bernard to z wykształcenia historyk.

SKOŃCZYŁ STUDIA CHEMICZNE, A POTEM STUDIOWAŁ MARKETING. DO RODZINNEJ TRADYCJI WRÓCIŁ PRZEZ… MAŁŻEŃSTWO Z CÓRKĄ MŁYNARZA.

— Jestem w tym fachu czwartym pokoleniem — mówi. — Wcześniej Górscy pracowali we młynach, ale nie byli ich właścicielami. Zaczynali od Pełchu koło Ciechanowca, później byli u hrabiego Ciecierskiego w Bacikach za Siemiatyczami, w miejscowości Bohy w gminie Repki, a na końcu na wiatraku w majątku hrabiego Dernałowicza w Repkach. Potem zbudowali w Repkach pierwszy własny młyn, a w roku 1928, kiedy spłonął, następny, parowy. Ja wybudowałem 2 zakłady, a więc jakaś ciągłość dziejowa jest…

Sławomir Żabczyński z firmy “K.W.S. Żabczyńscy” opowiada podobną historię, tyle że nieco przesuniętą w czasie.

— Mój dziadek działał na wiatrakach, a w 1942 roku pobudował swój pierwszy młyn w Łaskarzewie — zaczyna. Ma też plik starych fotografii, o których opowiada z dumą i sentymentem.

Z tych trochę powtarzalnych opowieści wyłamuje się tylko Krzysztof Kluczyński, do którego należy młyn wodny w Tokarach w gminie Korczew. Nie, nie chodzi o to, że nie ma przodków w tej branży. Po prostu Kluczyńscy nigdy nie byli młynarzami.

— Jestem piątym pokoleniem właścicieli młyna. Zawsze zatrudnialiśmy młynarza. Zastępowaliśmy go tylko, kiedy był nieobecny. Zwykle zajmowaliśmy się handlem i pozyskaniem klientów — tłumaczy. I od razu przytacza historię rodu: — Moja rodzina nabyła to miejsce razem ze spalonym młynem około roku 1918. Pobudowała nowy obiekt, ale pod koniec wojny został on wysadzony w powietrze. Odbudowywany działa od 1955 roku, choć z przerwami (…)

Tekst: Bartosz Szumowski | Zdjęcia: Kamil Oleksiuk

Cały artykuł przeczytasz w najnowszym wydaniu Krainy Bugu.

Przejrzyj zawartość Więcej
Chcę kupić ten numer Zamów