Galeria Natura

Galeria Natura: O filozofowaniu w ogródku

Filozof Marcin Fabijański tłumaczy nad Bugiem, dlaczego szczęśliwe życie wypełnione przyjemnością mamy w zasięgu ręki. 

Trwamy w pędzie, chcemy mieć coraz więcej, być coraz młodsi i piękniejsi, do tego lada moment czeka nas katastrofa klimatyczna. Co poradziłby Epikur?

Epikur powiedziałby, że trzeba dbać o szczęście w każdej chwili. Warto działać dla dobra ludzkości, nie czyniąc z tego swojej udręki, bo ona niewiele nam da. Z punktu widzenia filo­zofii rozumianej jako utrzymanie wewnętrznego spokoju rzeczy nie mają znaczenia. Co więcej, taką filozofię można uprawiać w każdych warunkach.

Na przykład w ogrodzie? Co wiemy na temat ogrodu Epikura?

Bardzo niewiele. Wiemy, że mieścił się na przedmieściach Aten, jak i to, że mogły tam studiować kobiety i niewolnicy. Możemy natomiast sobie pospekulować, dlaczego Epikur potrzebował właśnie ogrodu. Dla mnie zasadniczą sprawą jest to, że znajdował się na granicy dwóch światów: kultury i natury, nie był ani w centrum miasta, ani w jakiejś dzikości. To trochę takie szamaństwo, gdzie szaman będący na pograniczu tłumaczy ludziom, czym ta kultura jest.

Ogród – czyli co?

Ciekawa jest geneza tego słowa: „kepos” po grecku oznacza „ogród”. Gdy puszczam wodze fantazji, to wyobrażam sobie ogród bujny, gdzie studiowano to, jak rośliny rosną, jak przebiega proces życia, co nam jest potrzebne do życia, do harmonii. „Kepos” oznacza także łono, czyli to, z czego wszystko wyrasta. Rozkwitnięcie to praca na całe życie, a dobra wspólnota jest ważna, ponieważ stwarza dobre warunki, uwalnia od błędów myślenia, pozwala świadomie żyć. Dlatego ogród Epikura był otoczony murem – by osłonić wspólnotę.

Wspólnota outsiderów, której celem jest rozkwitnąć – coś pięknego. Jak ją dziś osiągnąć?

Takie wspólnoty powstają. We Włoszech, gdzie mieszkam, jest dużo ekowiosek, w których ludzie wspierają się w pewnym sposobie filozofowania, uwalniają się od konsumpcyjnego kapitalizmu, mają np. jeden samochód na kilka rodzin, uprawiają ogródki. Ale w XXI wieku można też spotykać się online. Prowadzę program „Asystent świadomego życia”, w którym wspieramy się, widując się kilka razy do roku. To nie musi być ogród otoczony murem.

Kiedy człowiek przestał stanowić psycho­­fizyczną całość, jak i całość ze światem?

Zalążki tego mamy w antyku. Człowiek zawsze próbował jakoś objąć całość swojej egzystencji, odnaleźć swoje miejsce w kosmosie. W ramach tych prób pojawiły się koncepcje głoszące, że nie „tu i teraz” się liczy, ale to, co ma miejsce w jakimś idealnym świecie. Platon mówił, że to tam nas czeka nagroda, nie w świecie zmysłów. Potem różne procesy kulturotwórcze sprawiły, że właśnie Platon przedarł się jako fundamentalny filozof do naszej zachodniej świadomości. I do tej pory się nas trzyma, wszystkie późniejsze odmiany filozoficznych rozstrzygnięć – na ile jesteśmy zmysłowi, na ile idealni, a na ile połączeniem tych dwóch wartości – miały swój początek u Platona.

„Gościu, tutaj ci będzie dobrze, tutaj dobrem najwyższym jest rozkosz” – głosiło hasło przy wejściu do ogrodu Epikura. Jak to jest u niego z tą rozkoszą? Niesłusznie się ją sprowadza do płytkiego hedonizmu.

Epikur zupełnie inaczej definiował przyjemność – rozróżniał jej odmiany i hierarchię. Przyjemność zmysłowa na pewno nie była naczelna, rozumiał ją także jako brak bólu. Najciekawszą częścią jego filozofii, którą możemy wykorzystać także w naszym życiu, jest to, że przestrzegał zasady, aby tej przyjemności nie „przestrzelić”. Nie wyobrażać sobie, że ona jest gdzieś daleko, w jakimś niedostępnym miejscu.

Mówił, że aby ją poczuć, wystarczy spełnić trzy warunki: nie być głodnym, nie być spragnionym, nie czuć zimna czy nie być wystawionym na żywioły. Jeśli one są zachowane, nasza praca nad przyjemnością może się dokonać za pomocą filozofii, naszego bycia w świecie. Ludziom się wydaje, że warunki ich przyjemności są zewnętrzne wobec nich – luksusowe domy, drogie samochody, zaszczyty. To błąd w myśleniu.

To, co z trudem zdobywamy, jest niepotrzebne?

Tak. Nie dość nawet, że niepotrzebne. Fakt, że poświęcamy temu energię życiową, przynosi nam szkodę. Nie rozumiemy, że już nie pomnożymy przyjemności, a jedynie ją urozmaicimy. W imię tego urozmaicenia, zamiast żyć szczęśliwie, stajemy się niewolnikami kredytów, innych ludzi, ideologii.

Jak tłumaczyć tę potrzebę, by mieć coraz więcej? Lękiem przed śmiercią? Rzeczy mają nas od niej oddalić?

To byłoby zgodne z myśleniem Epikura, który na dnie wszelkich naszych lęków widział strach przed śmiercią. Pogoń za rzeczami pewnie tłumaczyłby tym, że daje nam złudzenie życia, w którym śmierć nas nie dotknie. Jest to oczywiście nieprawda, ale tak się nauczyliśmy okłamywać rzeczywistość, że się temu poddajemy. Tymczasem nikt przecież nie widział człowieka, który by nie umarł dlatego, że jest bogaty czy sławny.

Rozmawiała: Sylwia Hejno, zdjęcia: Emil Dziemski

Cały wywiad przeczytasz w najnowszym wydaniu Krainy Bugu

Przejrzyj zawartość Więcej
Chcę kupić ten numer Zamów