Miejsca

Miejsca: romantyczny epizod w sosnowickim dworze

Sosnowica jest gminną wsią, leżącą na Równinie Łęczyńsko-Włodawskiej, nad rzeką Piwonią, w powiecie parczewskim. Jej mieszkańcy chlubią się zachowanym dworem, w którym miał bywać Tadeusz Kościuszko, zakochany w córce właściciela sosnowickiego majątku.

Po prawdzie nie jest to jednak dwór, lecz oficyna dworska. Prawdziwy dwór spalili podczas I wojny światowej wycofujący się Rosjanie. Od końca XV w. Sosnowica była własnością Sosnowskich, którzy przybyli na ten teren z Rusi i swoje nazwisko wzięli od nazwy miejscowości, której stali się posiadaczami. W miarę upływu lat i stuleci stopniowo polonizowali się i przechodzili z prawosławia na katolicyzm.

Najbardziej znanym przedstawicielem tej rodziny był Józef Sylwester Sosnowski (1729–1783) herbu Nałęcz, wojewoda połocki i smoleński, hetman polny litewski. Początkowo mieszkał w niewielkim, drewnianym dworze, zbudowanym w 1723 r. przez swojego ojca, Marcina Sosnowskiego, którego żoną była Teofila z Kruszyńskich, ale postanowił go rozbudować, żeby mieć odpowiednią do swoich stanowisk rezydencję. Do istniejącego już dworu dobudował cztery narożne, murowane alkierze, pokryte cztero­spadowymi, gontowymi dachami. Dzięki temu liczba pomieszczeń wzrosła z sześciu do siedemnastu, a budynek dworski zyskał bardziej efektowny wygląd.

Przyjazd Kościuszki

Józef Sylwester Sosnowski ożenił się w 1750 r. z Teklą Despot-Zenowiczówną (1731–?) herbu Deszpot, starościanką szmitowską, i miał z nią córkę Ludwikę (1751–1836), którą w 1765 r. wysłał wraz z jej starszą, przyrodnią siostrą, Katarzyną, na pensję do Warszawy. Tam spotkała elewa Szkoły Rycerskiej, Tadeusza Kościuszkę, którego wcześniej już znała, bowiem majątki ich rodziców leżały blisko siebie i dochodziło dość często do sąsiedzkich odwiedzin z dziecięcymi zabawami. Być może w Warszawie zawiązała się między nimi jakaś nić sympatii, która przekształciła się w dozgonną miłość po dziesięciu latach, kiedy Tadeusz po odbyciu studiów wojskowych i malarskich we Francji wrócił do kraju i zjawił się w Sosnowicy. Nie udało mu się wcześniej znaleźć odpowiedniej pracy, więc gdy Józef Sosnowski zaproponował mu posadę guwernera, przystał na to ochoczo. Począł uczyć jego córki, Ludwikę i Katarzynę, języka francuskiego, a także rysowania i malowania.

Zajął się także modernizacją dworskiego parku. Wytyczył nowe aleje, obsadził je szpalerami lip, brzóz, klonów i topól, poprowadził z dworu na brzeg Piwonii leszczynową alejkę, zaprojektował w pobliżu dworu kwietniki, a w głębi parku zbudował altankę, którą pokrył szybko rosnącym bluszczem. W tejże altance udzielał lekcji Ludwice, podczas których dawna, niewiele jeszcze znacząca sympatia przerodziła się w wielką miłość. Przez kilka miesięcy udawało im się ukrywać przed mieszkańcami dworu łączące ich uczucie.

Niespełniona miłość

Tymczasem ojciec Ludwiki, namiętny gracz w karty, ograł księcia Lubomirskiego. Stanisław ks. Lubomirski z Lubomierza przegrał nie tylko worek dukatów, ale także majątek szarogrodski na Podolu. Wtedy wojewoda smoleński zaproponował przegranemu księciu, aby jego syn Józef poślubił Ludwikę, a ona wniesie swojemu mężowi w wianie przegrany majątek, i tym sposobem stanie się on znowu własnością Lubomirskich. Książę przystał na to, a Józef Sylwester Sosnowski oznajmił tę „radosną” wiadomość żonie, a potem córce. Gdy Ludwika usłyszała to, krzyknęła, że za żadnego księcia nigdy nie wyjdzie, i z płaczem pobiegła do Tadeusza, by powiedzieć mu, jaką niespodziankę zgotował jej ojciec. Na drugi dzień Tadeusz Kościuszko stanął przed wojewodą i poprosił go o rękę Ludwiki. W odpowiedzi usłyszał, że synogarlice nie dla wróbli, a córki magnackie nie dla drobnych szlachetków.

Przyszły naczelnik Siły Zbrojnej Narodowej nie zrezygnował jednak z poślubienia Ludwiki. Najpierw szukał pomocy u króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, a gdy jej nie uzyskał, postanowił porwać ukochaną i wziąć z nią ślub nocą w wiejskim kościółku w sąsiednich Brusach. Podjechał powozem pod okno sypialni Ludwiki, a ona – wydawałoby się niepostrzeżenie – przedostała się do powozu i odjechała w kierunku Brus. Niestety, ktoś z dworzan musiał dostrzec tę ucieczkę i zawiadomił wojewodę, a ten wysłał pogoń. Jeźdźcy dopadli powóz na moście nad Piwonią i zabrali uciekinierkę do domu. Rodzice przemocą zaprowadzili ją do ołtarza, by poślubiła Józefa Aleksandra ks. Lubomirskiego (1751–1817).

Tymczasem Kościuszko opuścił nie tylko Sosnowicę, ale i Polskę. Najpierw udał się do Drezna, potem do Francji, a gdy tam dowiedział się, że w Ameryce Północnej trwa wojna wyzwoleńcza przeciwko okupującym ten kraj Brytyjczykom, popłynął do Ameryki. Po powrocie do kraju i klęsce insurekcji kościuszkowskiej musiał udać się na emigrację, i ostatnie swoje lata spędził w Szwajcarii. Po opuszczeniu Sosnowicy już nigdy nie zakochał się i nie ożenił.

Dalsze dzieje majątku w Sosnowicy

W drugiej połowie XIX w. właścicielką sosnowickiego majątku była daleka krewna Sosnowskich, Waleria Niepokójczycka (1840–1896), zamężna z Franciszkiem Proskurą. W 1892 r. sprzedała ten majątek Alfonsowi Libiszowskiemu. Przed sprzedażą wysłała do Muzeum Polskiego Narodowego w Rapperswilu wszystkie pamiątki po Tadeuszu Kościuszce, jakie znajdowały się w sosnowickim dworze. A było ich trochę, bowiem po bitwie pod Maciejowicami w 1794 r. rannego Kościuszkę wieziono do Włodawy przez Sosnowicę i przez pewien czas odpoczywał on w dworskiej oficynie, którą w 2000 r. nazwano „Dworkiem Kościuszki”.

Alfons Libiszowski z Libiszowa (1840–1894), herbu Wieniawa, żonaty z córką oficera napoleońskiego, Marią Julią de Sauvé (1853 – po 1920), miał syna Teodora, któremu zapisał sosnowickie dobra. Ale w chwili śmierci ojca osiągnął on zaledwie 16. rok życia, więc zarząd nad majątkiem objęli zaprzyjaźnieni ziemianie z okolicy: Ludwik Krassowski z Pieszowoli, Czesław Karpiński z Andrzejowa i Józef Bogusławski z Łęcznej. Po osiągnięciu pełnoletniości Teodor Libiszowski (1878–1966) począł gospodarzyć w Sosnowicy, i to z dobrym skutkiem, mimo olbrzymich długów ciążących na odziedziczonych włościach. Zajął się hodowlą ryb, tworząc kompleks stawów o powierzchni 450 hektarów. Wykorzystał do tego rozlewiska i mokradła graniczące od północy z założeniem dworsko-parkowym. Dzięki temu spłacił długi i mógł dać pracę okolicznym mieszkańcom. Założył też w 1919 r. pierwszą polską szkołę w Sosnowicy, przeznaczając na nią dom ogrodnika.

Nastała, niestety, I wojna światowa. Wycofujące się wojsko rosyjskie zrujnowało kompletnie sosnowicki dwór i zabudowania gospodarcze. Ocalała tylko jedna oficyna. Teodor Libiszowski stał się bieżeńcem, i okres wojny spędził wraz z żoną, Pelagią z Iżyckich (? – 1943) herbu Bończa, i dziećmi w Nieświeżu. W 1918 r. wrócił do Sosnowicy, by przeżyć jeszcze raz najazd wojska rosyjskiego, tym razem bolszewików, którzy zniszczyli to, czego nie zdołali zniszczyć żołnierze carscy. Gdy zostali przepędzeni, wziął się do restytucji majątku. I szło mu to całkiem nieźle. Zbudował nowy, drewniany dwór w miejscu zwanym Lasek i znowu zaczął hodowlę ryb. Został nawet prezesem Związku Producentów Ryb w Warszawie. Działał też społecznie w urzędach administracji samorządowej i organizował szkolnictwo wiejskie. Przyjaźnił się z Romanem Dmowskim i był aktywnym działaczem Narodowej Demokracji.

Tekst: Jerzy Samusik, rycina: Bożena Kosieradzka

Cały artykuł w 26 numerze Krainy Bugu.

Przejrzyj zawartość Więcej
Chcę kupić ten numer Zamów