A u nasz, w Brukseli
Do redakcji „Głosu Siemiatycz” przyjechała kiedyś francuskojęzyczna telewizja z Belgii. Kręcili reportaż o fenomenie polskiego, podlaskiego miasteczka, które jedną nogą było już w Europie wtedy, gdy w polskim Sejmie nikomu się jeszcze nie śniło, że zostaniemy kiedyś przyjęci do Unii. Przepytują tak przed kamerami redaktorów, gdy nagle wchodzi babulina, by dać ogłoszenie. Cała jak z albumów o Podlasiu: barwna chusta...