Wszyscy znamy legendę o Janie Twardowskim, który – chcąc posiąść tajemną wiedzę – zaprzedał duszę diabłu. Nie wszyscy jednak wiemy, że Twardowski, do którego legendy przypisuje sobie prawo kilka polskich miast, miał wiele wspólnego z Węgrowem – miastem niezwykłym, usytuowanym przy dawnym Wielkim Gościńcu Litewskim.
Węgrów to dziś miasto niespełna trzynastotysięczne. Z Warszawy prowadzą do niego drogi numer 62 i 637. Przez Stanisławów jest tylko 79 km, przez Kałuszyn – 86. Na trasach kursują autobusy kilku państwowych i prywatnych przewoźników. Z Węgrowa na lotnisko Okęcie jest 91 km, do Modlina – 104 km, dotrzeć tu to zatem żaden problem.
Swoją historią Węgrów mógłby podzielić się bez straty z kilkoma jeszcze miastami. Któż wie, że właśnie tu żył i tworzył Michał Anioł Palloni? Miasto ma rodowód średniowieczny, było osadą na pograniczu Podlasia i Mazowsza. Administracyjnie należało do Księstwa Mazowieckiego, Wielkiego Księstwa Litewskiego, a od 1569 r. do Korony. Pierwszym właścicielem Węgrowa był Stanisław z Ołomuńca, po nim gród przechodził w ręce Uhrowskich, Kiszków i Radziwiłłów, Krasińskich, Ossolińskich, by na koniec trafić do Klickich i Łubieńskich. Rozwój handlu zbożem w XVI w. spowodował szybki rozkwit miasta, które konkurowało z sąsiednim Liwem o jak najlepsze kontakty z Gdańskiem. W tym czasie w Węgrowie osiedlili się protestanci, a miasto stało się ważnym ośrodkiem reformacji. Kalwini przejęli katolicki kościół parafialny, założyli drukarnię i szkołę ewangelicką. Aktywni byli też bracia polscy, działali tutaj pierwsi kaznodzieje tego wyznania – Piotr z Goniądza i Marcin Krowicki.
Dzięki polityce tolerancji religijnej, prowadzonej przez Kiszków i Radziwiłłów, w XVI w. w Węgrowie powstała gmina żydowska. Najwidoczniej Żydzi znaleźli tu dobre miejsce do życia i rozwoju, skoro w drugiej połowie XIX w. stanowili 62 proc. mieszkańców. W XVII w. do Węgrowa przeniesiona została parafia ewangelicko-augsburska z Warszawy, tutaj odbywały się synody protestanckie. W połowie XVII w. Bogusław Radziwiłł sprowadził sukienników ze Szkocji, którzy wybudowali w mieście swoje manufaktury. Nie istniały one jednak długo, gdyż w czasie potopu szwedzkiego Węgrów został spalony i ograbiony. Miasto kupił katolik Jan Kazimierz Krasiński, który prowadził politykę kontrreformacji. Sprowadził z Warszawy ojców reformatów i ufundował im klasztor. W drugiej połowie XVII i w XVIII w. duża część ewangelików opuściła miasto. Lukę po nich zapełnili osadnicy żydowscy. Po III rozbiorze miasto dostało się Austrii. W 1809 r. weszło w skład Księstwa Warszawskiego, a od 1815 r. – Królestwa Polskiego. 3 lutego 1863 r. pod Węgrowem rozegrała się jedna z większych bitew powstania styczniowego. We wrześniu 1939 r. Węgrów został zbombardowany przez lotnictwo niemieckie. W czasie likwidacji 8-tysięcznego getta Niemcy zniszczyli około 60 proc. miasta – przedwojenną dzielnicę żydowską i dwie synagogi.
8 sierpnia 1944 r. Węgrów wyzwolili żołnierze AK w czasie akcji „Burza”. Jednak Węgrów mimo tak bogatej historii i licznych perypetii dziejowych, ma także swoją legendę, równie barwną i magiczną. Legenda związana jest z niezwykle tajemniczą postacią, jaką był Mistrz Twardowski, o którym krążą niezliczone opisy i przekazy.
Mistrz Twardowski na kogucie
Jan Twardowski szerzej znany jako Mistrz Twardowski był Szwabem, pochodził z Norymbergii i nazywał się Lorenz Dhur. Od młodych lat interesował się alchemią i astrologią, czym zwrócił na siebie uwagę biskupa Franciszka Krasińskiego. W Polsce szybko zyskał rozgłos. Przypisywać zaczęto mu wiele niezwykłych czynów i umiejętności. Dowiedział się o tym król Zygmunt August, który – zrozpaczony po śmierci żony Barbary z Radziwiłłów – kazał sprowadzić do siebie czarnoksiężnika. Chcąc choć przez chwilę ujrzeć swą zmarłą żonę, wymógł na Twardowskim, aby wywołał jej ducha. Jak głosili niektórzy dworzanie, stało się to w pewną zimową noc 1569 r. na zamku w Warszawie. Po wydarzeniu tym władca wpadł w jeszcze większy smutek i większą melancholię, chciał znów ujrzeć Barbarę, zresztą jak najszybciej, czego Twardowski odmówił. Trzy lata później król podróżował z Krakowa do Knyszyna. Droga wiodła przez Węgrów, gdzie dwór zatrzymał się na noc. Tu król Zygmunt kategorycznie zażądał od Twardowskiego, by ten wywołał ducha Barbary. Czarnoksiężnik postawił warunek: król nie może zbliżyć się do zjawy, mówić do niej i jej dotykać, bo jeśli to zrobi, obaj niechybnie umrą. O północy Twardowski wywołał ducha Barbary. Król nie wytrzymał: podszedł do zjawy, by ją ucałować, albo choć dotknąć. Gdy to zrobił, Barbara zniknęła. Rozległ się krzyk i hałas: pękło lustro, z którego korzystał Twardowski przy wywoływaniu ducha niewiasty. W pękniętym zwierciadle dworzanie ujrzeli ponoć straszny wizerunek diabła. Po kilku dniach król dotarł do Knyszyna, wkrótce zmarł, a Twardowski przepadł bez śladu.
Jest też i inne wyjaśnienie owego osobliwego seansu spirytystycznego. Chcąc spełnić wolę króla, mistrz Twardowski wykorzystał znajomość z mieszczką krakowską Barbarą Giżanką, łudząco podobną do młodej królowej. Do seansu wykorzystał swoje lustro. Uprzedził władcę, aby pod żadnym pozorem nie zbliżał się do ducha. Król był jednak niecierpliwy, chciał wziąć ukochaną w ramiona i… o mały włos wszystko by się wydało. Tak czy siak, ów seans sprawił, że mistrz Jan zyskał sławę, a z nim samym zaczęto łączyć wiele legend. Wiemy wszak wszyscy, że Twardowski fruwał „na kogucie, w jednym kapciu, w jednym bucie”, że wykpił się diabłu w karczmie „Rzym” i uciekł przed nim na księżyc, że zamieniał żelazo w złoto i przepowiadał przyszłość. Takie oto legendy wciąż obiegają Węgrów i okolice.
Do dzisiejszego dnia namacalnym dowodem tych legend jest tzw. lustro Twardowskiego – najsłynniejsze lustro w Polsce pochodzące z XVI w. Można je obejrzeć w zakrystii węgrowskiej Bazyliki Mniejszej. Wykonane jest ono ze stopu metali, waży aż siedemnaście kilogramów, a oprawione jest w ozdobną ramę z łacińskim napisem. Przekonajcie się sami, czy legenda jest prawdziwa.
Miejsca sacrum
Mimo tak wielu barwnych i niesamowitych legend związanych z miastem i jego historią, los nie zawsze był dla Węgrowa łaskawy, zresztą podobnie jak dla wielu innych miejscowości z tego regionu. Świadczy o tym wiele miejsc, które potwierdzają jego bogatą i często nietuzinkową historię poukrywaną chociażby w zabytkach miasta. Można do nich zaliczyć choćby kilkadziesiąt parterowych, drewnianych domów z XVIII, XIX i z początku XX w. Większość z nich to domostwa dawnej dzielnicy protestanckiej przy ul. Gabriela Narutowicza i ul. Tadeusza Kościuszki. Nic tak jednak nie świadczy o przeszłości miasta jak budowle sakralne, a w Węgrowie jest ich pokaźna ilość. Zacznijmy od Bazyliki Mniejszej Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, która na przestrzeni wieków przechodziła z rąk do rąk, służąc kolejno wiernym, w różny sposób pojmującym tego samego Boga. Wybudowano ją w XVI w. jako gotycki kościół parafialny. Od 1558 r. była świątynią kalwińską, a w latach 1565–1592 modlili się w niej bracia polscy. W 1630 r. odzyskali ją katolicy. W latach 1703–1706 kościół został przebudowany w stylu barokowym przez Carla Ceroniego i Jana Reisnera według projektu Tylmana z Gameren. Wnętrze świątyni jest bogato zdobione polichromiami i freskami Michała Anioła Palloniego z lat 1707–1708, wykonanymi w duchu kontrreformacji, oraz obrazami Szymona Czechowicza. W zakrystii znajdują się: kolekcja portretów dostojników kościelnych oraz wspomniane Lustro Twardowskiego.
Fruwał “na kogucie, w jednym kapciu, w jednym bucie”, wykpił się diabłu w karczmie “Rzym” i uciekł przed nim na księżyc.
Kolejną wartą obejrzenia świątynią jest kościół parafialny św. Piotra z Alkantary i św. Antoniego z Padwy, który pierwotnie był świątynią klasztorną zakonu reformatów, wybudowaną w latach 1693–1715 w stylu barokowym według projektu Tylmana z Gameren. Jego wnętrze emanuje polichromiami i freskami Palloniego z lat 1706–1711 oraz ołtarzem i krucyfiksem Andreasa Schlütera. Uwagę zwraca ponadto barokowe epitafium Jana Dobrogosta Krasińskiego i niezwykła droga krzyżowa. W podziemiach kościoła udostępnione są do zwiedzania katakumby, a w nich krypta z trumną fundatora kościołów węgrowskich. O pracowitości zakonników zaświadcza do dziś budynek manufaktury przyklasztornej, którego powstanie datowane jest na pierwszą połowę XIX w. Innym przykładem działalności zakonników jest klasycystyczny ewangelicki kościół Świętej Trójcy, zbudowany w latach 1836–1841 dla gminy luterańskiej. W jego skromnym wnętrzu znajdują się: ołtarz z obrazem olejnym Chrystusa w Ogrójcu z 1860 r. oraz organy na chórze, zaliczane do najcenniejszych zabytków w tej kategorii w Polsce.
Były też w mieście czasy, w których o tolerancji religijnej zapominano. Świadczy o nich drewniany modrzewiowy kościół ewangelicki z 1679 r., powstały w miejscu spalonej rok wcześniej przez reformatorów świątyni protestanckiej z 1634 r. Biskup łucki Stanisław Witwicki zgodził się na wybudowanie protestanckiej świątyni, jednakże pod warunkiem że wzniesiona zostanie ona w ciągu jednej doby. Wierni zgromadzili więc wcześniej i odpowiednio przygotowali modrzewiowy budulec, a następnie w ciągu jednej nocy zestawili z niego swoją świątynię, która do 1776 r. pełniła funkcję luterańskiego kościoła parafialnego.
Następne kroki kierujemy do dwóch szczególnych miejsc: klasztoru reformatorów i kolegium bartolomitów. Pierwszy z nich zbudowano w 1693 r., odbudowano zaś w latach 1706–1722 po wojnie północnej. W 1864 r. część budynku została przebudowana na cerkiew, w pozostałej mieściła się szkoła i remiza strażacka. Obecnie jest w nim plebania kościoła poreformackiego oraz dom rekolekcyjny. Kolegium bartolomitów powstało w latach 1708–1712. Budynek pełnił funkcję domu zakonnego i seminarium. Kolegium od 1778 r. miało charakter szkoły powiatowej, a od 1783 r. szkoły podwydziałowej. Zostało skasowane w 1839 r. i przeniesione do Janowa Podlaskiego w 1864 r. w wyniku prześladowań za udział węgrowian w powstaniu styczniowym, budynek został odebrany węgrowskiej parafii i przejęty przez władze carskie. Po II wojnie światowej mieścił się w nim Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego, a później urzędy i instytucje państwowe. W 2003 r. jego część została zwrócona Kościołowi katolickiemu.
Zwiedzanie węgrowskich budowli sakralnych zakończymy na… cmentarzach. Zaczniemy od założonego w 1797 r. cmentarza katolickiego z nagrobkami z XIX w. W jego centralnym punkcie znajduje się neoromańska kaplica wybudowana w 1893 r. jako mauzoleum rodziny Łubieńskich herbu Pomian. Na powierzchni ponad 4 ha można znaleźć nagrobki z XIX w., przez wielu uznawane za dzieła sztuki. Potem udajemy się na cmentarz protestancki, pochodzący z drugiej połowy XVI w., na którym uwagę zwracają nagrobki tkaczy szkockich z XVII stulecia oraz mogiła powstańca styczniowego, który zginął w Bitwie pod Węgrowem 3 lutego 1863 r. Wędrówkę zakończmy na cmentarzu żydowskim – tu zatrzymajmy się przy pomniku w kształcie podwójnej macewy, otoczonym przez kilkaset kamieni nagrobnych. Jest to miejsce pamięci po dawnym kirkucie, istniejącym od XVII w., oraz miejscu egzekucji Żydów z węgrowskiego getta.
Zabytki z innej półki
Przy rynku miejskim znajdziemy Dom Gdański – dawny zajazd z XVIII w. zbudowany w stylu barokowym z mansardowym dachem. Wznieśli go kupcy gdańscy, by mieć w Węgrowie własną placówkę i miejsce postoju na szlaku handlowym z północy na południe i na wschód, na Ruś. Węgrów był wówczas centrum handlu m.in.: zbożem i suknem. Dom Gdański, dzięki swej oryginalności, należy do najpiękniejszych kamienic miejskich w Polsce. Dziś jest to siedziba biblioteki. Innym zabytkiem jest Dom Lipki – budynek późnorenesansowy, uważany powszechnie za siedzibę drukarni ariańskiej, w której arianie drukowali swoje księgi teologiczne i programowe manifesty, w tym dzieła Piotra z Goniądza. Obecnie mieszczą się w nim Punkt Informacji Turystycznej i Urząd Stanu Cywilnego. Warto obejrzeć jego wnętrze, bez konieczności wstępowania w związek małżeński. Jeśli przy okazji wizyty w Węgrowie zechcemy wspomóc biednych, wystarczy udać się do Pastorówki – dawnego domu pastora ewangelickiego, ufundowanego w 1763 r. przez bankiera królewskiego Piotra Teppera. Od 1962 r. mieści się w nim siedziba Ewangelickiego Domu Opieki „Sarepta”. Stąd niedaleko już do Domu Rabina. Jest to – jak sama nazwa wskazuje – dawny dom rabina żydowskiej gminy wyznaniowej. O wiele młodsza jest Stara Plebania kościoła katolickiego, wzniesiona w 1924 r. obok kolegium bartolomitów.
Wędrując po Węgrowie, nie można ominąć pomnika Bitwy pod Węgrowem (1863 r.), który swoim dziadom i ojcom ufundowali ich potomkowie w 1917 r., oraz Ludwisarni Braci Kruszewskich – jednego z najbardziej znanych producentów dzwonów w Polsce. Zakład założył w połowie XIX w. Antoni Włodkowski. Od 1920 r. firma należy do rodziny Kruszewskich.
Być w Węgrowie i nie zajrzeć do Liwu to tak, jakby być w Rzymie i nie widzieć papieża.
Po tak wyczerpującym zwiedzaniu czas na odpoczynek. Najlepiej przycupnąć w Karczmie pod Czarcim Pazurem, w której oprócz regionalnej strawy i czarodziejki okowity podziwiać można na ścianach reliefy obrazujące sceny z życia Mistrza Twardowskiego, wykonane przez znakomitego artystę rzeźbiarza białoruskiego Aleksieja Pawluczuka. Uwagę przykuwa replika magicznego lustra Twardowskiego, które było towarzyszem mistrza Jana od samego początku jego przygody z diabłem. Scena z lustrem, nazwana „Apoteoza Mistrza Jana”, zawieszona została w centralnym punkcie sali biesiadnej. W innej sali ze ściany wychodzi monstrualnych rozmiarów diabeł z cyrografem – płaskorzeźba autorstwa tego samego artysty. Wszystko to tworzy magiczny klimat krainy Mistrza Twardowskiego.
Posileni swojskim jadłem ruszamy w dalszą trasę.
W okolicy Węgrowa
Być w Węgrowie i nie zajrzeć do Liwu to tak, jakby być w Rzymie i nie widzieć papieża. Ta historyczna miejscowość swoim znaczeniem przewyższała ongiś wszystkie inne w całym regionie. To tu, na lewym brzegu Liwca, na wschód od miasta zbudowano zamek. Na przestrzeni wieków był on rozbudowywany i niszczony w czasie zawieruch wojennych. Dziś w odbudowanym dworze kancelarii oraz w wieży bramnej mieści się Muzeum Zbrojownia. Jego ekspozycja prezentuje historię zamku, fotokopie rysunków, malarstwo oraz broń i uzbrojenie z różnych epok. Latem organizowane są tu imprezy plenerowe, m.in. inscenizacje turniejów rycerskich, festyny archeologiczne.
Na trasie z Węgrowa do Wyszkowa leży urocze miasteczko Łochów z pałacem – rezydencją dawnych właścicieli dóbr ziemskich. Pałac, po wielu zawirowaniach dziejowych, dziś znajduje się w rękach prywatnych. Po renowacji mieści się w nim hotel i centrum konferencyjno-wypoczynkowe. Z Łochowa udajemy się do miejscowości Starawieś, aby zobaczyć jej prawdziwą architektoniczną perełkę – pałac rodu Radziwiłłów. Wokół pałacu rozciąga się rozległy park z licznie występującymi starymi świerkami, wiązami, grabami i lipami. W parku znajduje się też połączony z fosą staw. Tego nie da się opisać, to trzeba zobaczyć, tak jak i XVIII-wieczny dwór modrzewiowy w Paplinie, zbudowany dla Glinków, położony w starym parku krajobrazowym. Można go zwiedzać po wcześniejszym ustaleniu z prywatnym właścicielem. Prywatną własnością jest także niezamieszkały dwór w Korytnicy – obszerny, wygodny, wyzbyty ozdobności i luksusu. I tak moglibyśmy wędrować po okolicy jeszcze bardzo długo, gdyż mnogość atrakcji i miejsc wartych zobaczenia z pewnością mogłaby posłużyć na odrębny artykuł. Warto także wspomnieć, zwłaszcza dla aktywnych, o spływach kajakowych organizowanych na Liwcu, czy dla mniej aktywnych o licznych plażach nad Liwcem bądź zalewach zarówno w Węgrowie, jak i okolicy. Miłego odpoczynku w krainie Twardowskiego.
Tekst: Janusz Wojciech Kowalski | Zdjęcia: A. Męczkowski, J. Rajecki, R. Postek, M. Rząca, G. Wojciechowska