Zwykle zimą powraca pytanie o dokarmianie ptaków. Jak, gdzie, czym i kiedy? I czy warto to robić? Ostatnie publikacje dowodzą, że warto – nawet dla własnego zdrowia, bo osoby to robiące mają większe poczucie samozadowolenia. A może jest odwrotnie i to ludzie szczęśliwi chętniej dokarmiają ptaki?


Dla wielu starszych osób to jedyny kontakt z dziką przyrodą, a dla młodych – pierwszy. Moja mama w wieku 85 lat dokarmia ptaki na balkonie i ma pewnego ulubieńca, którym jest kawka bez jednej nogi, karmiona osobno, by inne ptaki jej nie przeszkadzały. Trwa to już dobrych kilka lat. A moje wnuczki z tak wielkim entuzjazmem obsługują swój karmnik, że wysyłają mi zdjęcia i rysunki ptaków, a opowiadać o tym mogłyby godzinami. Czyli warto! Trzeba to jednak robić tak, by i ptaki miały z tego pożytek.

Karmnik na balkonie może budzić opór sąsiadów z dołu, więc warto ich spytać o zgodę, bo zdarzają się alergie na ptasie odchody i pióra. Ogrodowy karmnik jest idealnym rozwiązaniem, ale trzeba mieć ogród lub ogródek. Jak nie, to możemy powiesić połeć surowej słoniny na skraju lasu. Sikorom i dzięciołom bardzo taki prezent się spodoba. Słonina nie może być solona lub inaczej przyprawiana. Zwykła, surowa, wymieniana co 2 tygodnie i zawieszona tak, by lis lub kuna nie mogły się do niej dobrać. Dobrym rozwiązaniem jest automatyczny karmnik na ziarno. Mam taki na tarasie (weranda lub taras nie mogą być przeszklone, bo ptaki mogą się zabić o szyby), jest higieniczny i łatwy w obsłudze. Ptaki bardzo szybko uczą się z niego korzystać. Łuskany słonecznik jest wtedy idealny, ale może też być niełuskany, kupiony na rynku. Z łuskanego słonecznika korzystają nie tylko sikory i dzięcioły, ale także kowaliki, kosy, szpaki, wróble, rudziki, sójki, zięby, dzwońce i wiele innych ptaków. Niełuskany nie jest tak uniwersalny, a poza tym ptaki muszą wydatkować energię, by taki wyłuskać. No i zostają nam w ogrodzie lub na tarasie łupiny.

Gdy nasz karmnik odwiedzają kosy, to warto im sypnąć nieco drobnych rodzynek, a przy odwilży nadziać na gałąź połówkę jabłka. Bardzo to lubią. Wróblom daję pokarm od kanarków, a sójkom łuskane orzechy laskowe lub włoskie. Mam więc wielogatunkowe towarzystwo i duży ruch przy karmniku. Trzeba wtedy się trzymać kilku zasad: przy odwilży używamy tylko karmników automatycznych, jabłek i ewentualnie słoniny. Gdy pojawi się przy karmniku krogulec lub pustułka polujące na ptaki, to dokarmianie przerywamy. Podobnie gdy zauważymy ptaki słabe, chore lub martwe. Sprzątamy wtedy wszystko i przerywamy dokarmianie. I oczywiście wraz z nadejściem wiosny, gdy temperatury w dzień i w nocy są dodatnie, kończymy funkcjonowanie ptasiej stołówki. To powinno być wspieranie w trudnych chwilach, a nie uzależnianie od ludzi. Naturalna dieta będzie dla ptaków najlepsza. Zwłaszcza że wiosną przystąpią do lęgów i muszą mieć idealną kondycję.

wtedy posadźmy ptakom to, co lubią najbardziej: jarzębiny, czarny bez, głogi, rokitnik, aronię, drobne winogrona, słoneczniki. U mnie sezon współpracy z ptakami zaczyna się od amerykańskich borówek. To, co od góry, to ich. Potem podobna zasada obowiązuje przy świdośliwie, czereśniach i winogronach, a jesienią przy leszczynach. W międzyczasie objadane są owocki winobluszczu. Najwięcej radości sprawia mi jednak rajska jabłonka o drobnych owocach. Pięknie kwitnie, rozświetlając ogród intensywnym różem, a potem obficie owocuje. Maleńkie czerwone jabłuszka setkami wiszą na drzewku aż do wiosny. Dyżurują przy nich kosy, kwiczoły i rudziki. Ostatniej wiosny kwiaty jabłonki jednak przemarzły i na zimę zostało bardzo mało owocków. Dlatego nadziewam na gałęzie połówki spożywczych jabłek, by ptaki o moim ogrodzie pamiętały.

Tekst: Andrzej Kruszewicz

Zdjęcie: Robert Bałdyga

Artykuł pochodzi z 37. numeru Krainy Bugu

Wszystkie wydania w wersji papierowej dostępne są w naszym sklepie: www.krainabugu.pl/sklep