Śpiew ptaków postrzegamy jako oczywiste tło dźwiękowe wiosny, chociaż ptaki śpiewają nie tylko wiosną. Po szarej i ponurej zimie budzeniu się przyrody do życia towarzyszy jednak wyjątkowo intensywny wielogłos ptasich treli.

Ludzie od prawieków te głosy zauważali, a nawet na ich podstawie ptaki nazywali. Stąd mamy puchacza, kukułkę, dudka, świergotka, świstunkę, derkacza, bąka i bączka, dzwońca i brzęczkę. Dlaczego ptaki śpiewają? Czy chodzi tylko o zdobycie samicy?

Niewątpliwie wiosna to czas godów i dobierania się w pary. Skoro ptasi śpiew rozbrzmiewa wtedy najintensywniej, to w oczywisty sposób jest kojarzony właśnie z zalotami. Niektóre samce muszą bezbłędnie wykonać swoją arię. Takie zadanie mają samce obu gatunków słowików, wszystkich pokrzewek, wilg, zięb i skowronków oraz mnóstwa ptasiego drobiazgu świergoczącego w lasach i na łąkach. Są jednak i takie samce, które muszą się postarać o urozmaicenie śpiewu, bo ich samice nie lubią sztampy i chcą indywidualnej arii. Takie trudne wyzwanie mają kosy, szpaki, muchołówki żałobne i białoszyje, makolągwy, pleszki i łozówki. Efekt jest taki, że wraz z wiekiem samce tych gatunków śpiewają coraz lepiej i są bardziej atrakcyjne dla samic. Czyli im starszy samiec, tym lepszy. Coraz bardziej mi odpowiada taki sposób oceniania męskich walorów.

Są i takie samce, które nie muszą śpiewać pięknie, gdyż samice oceniają ich wytrwałość. Dlatego świerszczaki, brzęczki i strumieniówki rzępolą w szuwarach przez kilkadziesiąt minut. Pewien samiec strumieniówki śpiewał przez 45 minut, czyli całą szkolną lekcję, z uporem maniaka powtarzając odgłos trzaskania zardzewiałych nożyczek. Po krótkiej przerwie zaczął następny „koncert”, trwający kolejną lekcję. Nic to w porównaniu z derkaczem, który potrafi przez całą noc powtarzać swoje „derrr derrr” doprowadzając do tego, że wspomnienia z nocnego biwakowania na łące mają swoją akustyczną dominantę. Najtrudniej ma jednak skowronek, bo musi śpiewać wytrwale i pięknie. Od świtu do zmierzchu lata więc kilkadziesiąt metrów nad łąką, śpiewając na wdechu i wydechu, zachwycając swą pieśnią nie tylko skowronkowe samiczki, ale także ludzi obojga płci.

Po zdobyciu samiczki wiele samców milknie, bo jak już są w parze, to tracą nastrój na śpiewanie. Tak jest w przypadku słowików, kapturek, świstunek i rudzików. Samiec śpiewa tylko do ożenku. Chyba że śpiewa kiepsko, z fałszywą nutą, to wtedy będzie koncertował i ćwiczył przez całą wiosnę, bo żadna z samic go nie zechce. W ubiegłym roku w moim ogrodzie był taki samiec kapturki. Coś w jego śpiewie brzmiało inaczej niż u innych. Był więc bezżenny, ale za to śpiewający.

Dlaczego niektóre samce śpiewają nawet po zdobyciu partnerki? Ano nie są to samce monogamiczne. Pomimo połączenia się w parę, mają nadzieję na kolejny związek lub chociaż przygodę. Słyną z tego kosy, remizy, zięby, dziwonie, rokitniczki i makolągwy. Badałem kiedyś muchołówki żałobne. Pewien samiec miał pod opieką trzy samice. Do jednej latał aż 500 m, i to wiele razy w ciągu dnia. Nagrania śpiewu tego żigolaka wykazały, że u każdej z samic śpiewał inaczej. Słusznie podejrzewano, że robił to celowo – dla zmylenia już związanych z nim samic, gdyż odtworzenie jego śpiewu z rewiru A w rewirze samicy B sprawiło, że samica A przyleciała do samicy B i sprawiła jej przysłowiowe bęcki. Co robił wtedy samiec? Może był u samicy C?

Tak więc śpiew to przede wszystkim sygnał dla samic, hejnał zajęcia rewiru, oznaka wigoru i dojrzałości oraz gotowości do łączenia się w parę (choćby na chwilę), obrony terytorium i… radości życia.

Najbardziej radosne z naszych ptaków to niewątpliwie szczygły, które nie dość że są pięknie ubarwione, to na dodatek tak radosne i pełne energii, że śpiewają obie płcie. I to jak!

Tekst: Andrzej Kruszewicz
Zdjęcie: Robert Bałdyga

Artykuł pochodzi z 35. numeru Krainy Bugu.

Wszystkie numery Krainy Bugu w wersji papierowej są dostępne w naszym sklepie: https://krainabugu.pl/sklep/