Są takie miejsca, które zachwycają od pierwszego wejrzenia. I nie trzeba jechać daleko, by znaleźć się w zaczarowanej przestrzeni, gdzie cisza, spokój i szepty natury wystarczą za wszystkie atrakcje tego świata. Siedlisko Ostoja Rakówiec w gminie Dobre, która leży w dorzeczu Bugu, o tej porze roku pachnie jabłkami i smakuje winem. Z sierpniowego nieba spadają perseidy i spełniają ciche marzenia, bo od marzeń wszystko, co piękne, zawsze się zaczyna…
Lepiej w niebie nie będzie — rzuca na powitanie Krzysztof Michalak, jeden z właścicieli siedliska, na co dzień muzyk w popularnym zespole Skandal, otrzepując z błota robocze rękawice. — Dzisiaj zamówiłem koparkę do wzmocnienia burt stawu. Susza i bobry zrobiły swoje, ale za parę dni będzie tu bajka — cieszy się. — Te wierzby nad wodą to znad Bugu przywiozłem. Z patyczka tak pięknie wyrosły — wskazuje na bujne czupryny drzew, w których świecą się pierwsze jesienne listki. — Za Łochowem, gdzie Bug wpada do Narwi, nałapałem pół beczki rzecznych ślimaków, idealnych do oczyszczania podwodnych roślin z mułu i glonów. O to wszystko trzeba codziennie dbać, ale ja uwielbiam tutaj pracować. Tu się wychowałem. W tym wspaniałym lesie — wskazuje na kurtynę zieleni, która z każdej strony otula wysepkę ze sporym domem pośrodku. Zbudowany z solidnej przedwojennej cegły przechowuje pamięć kilku pokoleń… — Kiedy wraz z córką i zięciem zdecydowaliśmy się udostępnić mój rodzinny dom dla turystów, zakręciła mi się łezka w oku. Tyle historii, tyle wspomnień…

Bobry pod jabłonią
— W zasadzie to był pomysł mojego męża — mówi o agroturystyce Marta Mroczek, córka pana Krzysztofa. — Remont domu, który trwał rok i rozpoczął się tuż przed pandemią, pochłonął całe nasze oszczędności. Oryginalna czerwona cegła była w bardzo dobrym stanie, więc zostawiliśmy ją nienaruszoną, jedynie wnętrze domu przerobiliśmy na nowoczesne i komfortowe, bo tylko w takich warunkach chcą odpoczywać goście — tłumaczy. — Dom jest całoroczny, ogrzewany, z klimatyzacją. Może pomieścić do 14 osób, mamy też dodatkowe 4 miejsca w tzw. garden SPA, które własnoręcznie zbudował mój tata — idziemy do niewielkiego budynku, zatopionego w girlandach winorośli, obok którego jest sauna i jacuzzi. Po chwili pani Marta zdradza, że to ulubiony zakątek urlopowiczów. Jacuzzi pod gołym niebem, z milionem gwiazd, pieśnią kosa na najwyższym ze świerków, ciepłym dotykiem zmierzchu… – och!
— Oboje z mężem i dziećmi mieszkamy w sąsiedniej wsi, ale każdą wolną chwilę spędzamy w naszej Ostoi Rakówiec. Być tutaj jest prawdziwym darem. Słuchać śpiewu ptaków i koncertów żab w stawie… Godzinę przed zachodem słońca z wody wychodzą bobry i biegną pod jabłonkę, polując na spadające owoce. Już się z nimi zaprzyjaźniliśmy, bo walka okazała się nieskuteczna — śmieje się. — I ten wieczorny klimat z ogniskiem i księżycem… „Pod jesiennym niebem, słodkim, pełnym łaski” – jak by powiedziała Maria Pawlikowska-Jasnorzewska. Z fajnej lokalizacji można zrobić cudowne miejsce, i myślę, że nam się to udało. Mąż ma mnóstwo planów i wciąż wymyśla różne atrakcje. Dla niego nie ma rzeczy niemożliwych.


Ostoja ciszy i relaksu
— Pandemia zmieniła strukturę turystyki — zauważa Sławomir Mroczek, mąż pani Marty. — Hotele były niedostępne, szukano więc odosobnionych enklaw, blisko natury, gdzie można było odpocząć w rodzinnym czy przyjacielskim gronie. A takim miejscem jest właśnie nasza Ostoja Rakówiec, czyli oaza ciszy, relaksu z daleka od tłumów, w otoczeniu prawdziwej, nieupiększonej przyrody, w zgodzie ze zwierzętami, które przychodzą do nas z lasu… I w zgodzie ze sobą. Jestem przekonany, że nawet krótki odpoczynek w takich warunkach może przywrócić nam spokój ducha i dać pozytywne spojrzenie w przyszłość — wylicza zalety wypoczynku w swoim królestwie pan Sławomir. Ze żoną poznali się jako małe dzieci. Już od tamtego czasu spędzali mnóstwo czasu w Rakówcu. — Tu zawsze było fajnie — opowiada. — Dom pachniał jabłkami, które leżakowały w jednym z pokoi… Nasze 18 urodziny też zorganizowaliśmy w tym siedlisku. Od tamtego czasu zacząłem poważnie myśleć o tym, by uczynić z tego miejsca coś wyjątkowego. Teren ogromny – 5,5 ha – więc potencjał też jest niemały. Niewątpliwy atut stanowi staw otaczający posesję. Można tu złowić sporego suma, szczupaka czy karpia. W przyszłości chcemy puścić na wodę łódkę, by nasi goście mogli sobie popływać w romantycznym anturażu… — rozmarza się.
— Każdy ma tutaj swoje zadania, dlatego to działa — precyzuje małżonka. — Kiedy moja 93-letnia babcia zobaczyła efekt naszej pracy, zaniemówiła z przejęcia. — Raczej zaśpiewała — wtrąca tata, zaznaczając, że jego mama była najlepszą śpiewaczką w okolicy.
Wszystko przemija, wszystko na świecie,
Wiosna po zimie, jesień po lecie,
Nasze szczęście nie przeminie,
Bo przy pracy życie płynie,
Śpiewając płynie!
Kiedy patrzy na wspólne dzieło, w panu Krzysztofie budzą się najlepsze wspomnienia. — Moi dziadkowie byli bardzo dobrymi ludźmi. Szanowali Boga, bliźnich i ojczyznę. Babcia w popielniku piekła kartofle, a potem jeszcze gorące wycierała w fartuch. To był przysmak mojego dzieciństwa. Pamiętam, że trzymała w słoikach zarobione pieniądze. Zawsze parę groszy od niej dostawałem, tak po cichu, żeby nikt nie widział. Całe życie handlowała, śmietanę woziła na plecach do Warszawy, na Grójecką. Dziadek wyplatał z korzeni sosny beczki, w których trzymano zboże. Dla mojej mamy ziemia była najważniejsza, tylko praca się liczyła. Od małego marzyłem o tym, by zostać muzykiem. Zbierałem jagody i grzyby, żeby sobie kupić pierwszą perkusję. Zanim to się stało, grałem na garnkach, a echo niosło się po okolicy. Nic, co dla nas dobre, nie przychodzi łatwo — twierdzi gospodarz. — Ja zawsze idę pod prąd. Przez 20 lat tworzyło się to miejsce i wciąż jest mnóstwo pracy, ale ja bez tej roboty żyć nie mogę. Kiedyś odważyłem się marzyć i nie żałuję. Jestem szczęśliwym i spełnionym człowiekiem — wyznaje.
O sile marzeń właścicieli świadczą opinie gości, którzy od niespełna roku mogą korzystać z dobrodziejstw siedliska.
Świetne miejsce zarówno na wyjazd ze znajomymi, jak i na wakacje w gronie rodzinnym. Nowoczesny standard wnętrz domków zdecydowanie robi wrażenie. Idealne miejsce dla miłośników natury – dużo drzew, wszechobecna zieleń, przemyślane rozwiązania, jak np. kurtyna wodna czy jacuzzi i sauna na zewnątrz. Nawet jeden dzień w takim miejscu pozwolił się zresetować i odpocząć od miejskiego zgiełku.
Organizowałem tu wieczór kawalerski (a właściwie cały weekend) dla 12 osób. Miejsce jest świetne, dobrze przygotowane, dobrze wyposażone. Moje pierwsze wrażenie było szczególnie dobre – po zdjęciach umieszczonych na stronie spodziewałem się czegoś o wiele mniejszego – cały teren jest bardzo duży i można poczuć spokój i prywatność. Jacuzzi, sauna, drugi domek, altanka, pięknie zadbany ogród… Nie ma się do czego przyczepić.
To był naprawdę udany weekend. Myślę, że obiekt świetnie sprawdzi się nie tylko na wieczory kawalerskie/panieńskie, ale też (może przede wszystkim) na spokojne rodzinne wyjazdy.
Miejsce full wypas! Domek super wyposażony, wiele pokoi, dobra kawka. Klimatyczna piwniczka (w sam raz, żeby zamknąć tam przyszłego pana młodego w trakcie kawalerskiego). Polecam z czystym sumieniem i mam nadzieję, że wrócimy.
Cudowne miejsce! Na zdjęciach robiło duże wrażenie, ale gdy pojedzie się tam, zobaczy na żywo – zapiera dech. Widać ogrom pracy włożonej w to miejsce. Wszystko przemyślane i spójne. Nie da się tam nudzić. Najważniejsze – spokój i cisza. Właściciele przemili i pomocni pod każdym względem. Domek świetnie wyposażony co do szczegółu. Bardzo, bardzo, ale to bardzo czysto. Dziękujemy za cudownie spędzony czas w cudownym miejscu.
W stronę słońca
Zachęcając do spędzenia niepowtarzalnych chwil w Ostoi Rakówiec, nie sposób pominąć atrakcji gminy Dobre. W Dobrem mieści się Muzeum Konstantego Laszczki, jednego z najwybitniejszych polskich rzeźbiarzy i ceramików, urodzonego na tej ziemi. Warto wybrać się też do nieodległego Rudzienka, by na własne oczy zobaczyć, jak wydobywa się glinę do produkcji cegieł. Mieści się tu bowiem filia austriackiej firmy Wienerberger, produkującej cegły ceramiczne. — Koniecznie trzeba odwiedzić liczne w tej okolicy stadniny koni — zachęca Sławomir Mroczek. — Nasi przyjaciele prowadzą niedaleko stąd hotel dla koni, miejsce otwarte dla każdego miłośnika tych zwierząt. Po drodze można zahaczyć o dziki staw w lesie, idealny na kąpiel w upały. Mamy tu także sporo pomników przyrody, jak chociażby dąb szypułkowy, pięć minut rowerkiem z naszego siedliska. A na dobrą rybkę zapraszam do Broku – to nasza ulubiona miejscówka nad Bugiem — zachwala uroki okolicy.
— Najważniejsze to wciąż iść do przodu, w stronę słońca — mówi na pożegnanie Krzysztof Michalak, dumny z osiągnięć córki i zięcia, którzy z jego ogromną pomocą podarowali temu miejscu drugie życie. — Chciałbym mieć tak pogodną starość, jak pogodne jest nasze siedlisko — uśmiecha się i prowadzi w głąb ogrodu, przysypiającego w złotej poświacie ostatnich dni lata. — Chodźmy pod jabłonkę, którą sadzili moi dziadkowie, zanim pojawią się tu bobry. Nazbieramy jabłek, jakich nie ma nigdzie na świecie.
Tekst: Monika Mikołajczuk
Zdjęcie: Sylwia Tarkowska
Artykuł pochodzi z 36. numeru Krainy Bugu
Wszystkie wydania w wersji papierowej dostępne są w naszym sklepie: www.krainabugu.pl/sklep