Dusza w spiżu – węgrowska dynastia ludwisarzy
Stare porzekadło mówi, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Zdaje się przeczyć temu przykład rodu Kruszewskich, którzy od 1920 roku prowadzą w Węgrowie odlewnię dzwonów – jedną z trzech, jakie obecnie mamy w kraju. Dziś trzon firmy stanowią czterej mężczyźni, reprezentujący dwa pokolenia. Przedstawiciel najmłodszego z nich – Antoni Kruszewski – na odlewaniu...
Szczęście odnalezione w pół drogi – Natalia i Ireneusz Kozłowscy
On urodził się w Białej Podlaskiej i tam wychował, ona większość życia spędziła w stolicy. Spotkali się i osiedlili niemalże w połowie drogi, która dzieli oba miasta. Jagodne, bo o nim mowa, stało się symbolem ich szczęśliwego życia – dało im pracę, która jest jednocześnie pasją, a to prawdziwy skarb, o którym marzy każdy z nas. Żeby jednak go odnaleźć, trzeba iść...
Landart – sztuka z gwiazd, kamieni i błyskawic
– Muzea są jak grobowce i wygląda na to, że wszystko zamienia się w muzea – pesymistycznie stwierdził Robert Smithson, amerykański artysta, twórca „Spiral jetty”, najsłynniejszej i jednej z pierwszych landartowych prac na świecie. Land art wyrósł duchowo ze zbuntowanych lat sześćdziesiątych, z postulatów bliższego związku człowieka z naturą i ekologii, z utyskiwań na skomercjalizowaną sztukę i jej hermetyczny, galeryjny...
Witold Mikołajczuk. Muzyk ulicy z widokami na karierę
Kto z was potrafi wskazać prekursora nowego nurtu muzycznego folko-rocko-panko-polo? W tym momencie pewnie niewielu, ale wszystko wskazuje na to, że niebawem się to zmieni. Otóż jest nim Witold Mikołajczuk, oficjalnie znany jako Witek Muzyk Ulicy. Sam siebie nazywa podziemnym muzykiem ulicznym. Dodam, że bosym. Witek Mikołajczuk to chodzący przykład tego, że nigdy nie jest...
Jeden dzień lata w Tykocinie
W upalne, lipcowe przedpołudnie Tykocin przysypia. Starsi mieszkańcy siedzą na ławeczkach przed drewnianymi domkami, otulonymi różową poświatą wybujałych malw i wypatrują turystów, którzy z aparatami w ręku drepczą bo zabytkowym bruku na rynku. Od rzeki wieje delikatny wietrzyk… To będzie dobry dzień – mówię do siebie w duchu – i ruszam nad rzekę. Brzeg Narwi, nad którą wyrasta historyczny Tykocin, jest...
Szkolne klimaty w nadbużańskiej Wenecji – Wojciech Błaszczyk
Zanim na dobre zawitał do Bindugi, przez dwadzieścia lat przyjeżdżał do pobliskich Mierzwic. Pewnego dnia doszedł do wniosku, że już czas przestać korzystać z gościnności rodziców, którzy mają tam dom, i znaleźć swój kawałek wiejskiego raju. Padło na stuletnią drewnianą szkołę, która „straszyła” zza krzaków. Osiem lat później stoimy przed nią, nie mogąc się nadziwić, co też mieszczuch ze stolicy...
Krzna pełna tajemnic
Dolina rzeki Krzny to idealne miejsce na ciekawy wypoczynek o każdej porze roku. Miasta o interesującej przeszłości, dzika przyroda, której najcenniejsze okazy chronią liczne rezerwaty oraz wszelkie dostępne formy aktywnego spędzania czasu. Wszystko to czeka na śmiałków, którzy zdecydują się na podróż szlakiem tej niezwykłej i jakże często niedocenianej rzeki. Krzna to lewy dopływ Bugu o długości 120 kilometrów....
Andrzej Stasiuk: Ciągnie Stasiuka na Wschód
Stasiuk bez Podlasia nie byłby takim Stasiukiem, jakiego znamy. Choć „wychowała” go Warszawa – a właściwie Choszczówka – to nadbużański Gródek ukształtował go jako człowieka i pisarza. To tam jako kilkuletni chłopak, siedząc na nadrzecznej skarpie i popijając tanie wino, po raz pierwszy zobaczył bezkres, w którym zatracił się bez reszty. Od tego czasu szuka go po świecie. Kiedy nasi czytelnicy będą...
Faceci w bieli
Ich rodziny pracują w młynach od co najmniej stu lat. Po drodze przeszły awans z pracownika na właściciela, upaństwowienie branży, a potem walkę z wolnym rynkiem i modami. Dziś, choć rzadko patrzą w przyszłość z optymizmem, dalej chcą robić swoje. W każdym z kilku młynów we wschodniej Polsce, które odwiedzam, słyszę podobną historię. „Działał na wiatrakach” — Mój pradziadek był związany z przemiałem...
Pieszo wzdłuż wschodniej granicy
Pomysł na tę wyprawę zrodził się dawno temu: przejście wzdłuż wschodniej granicy Polski na piechotę. Dlaczego? Bo słyszeliśmy legendy o starych cerkwiach i porzuconych wsiach. Bo zwykle jeździmy bardzo daleko, a nie wiemy, co pod nosem. Bo chcemy po prostu iść przed siebie, nie licząc czasu i nie martwiąc się niczym. Rodzina przyklaskuje, część znajomych puka się w czoło. Ruszamy we dwójkę: wuj i ja....