Pewien młody człowiek dniami i nocami czytał uczone księgi, wciąż marząc o tym, by stać się najmądrzejszym na świecie. Dopytywał więc wszystkich wkoło, co lub kto może być najlepszym źródłem wszelkiej mądrości i gdzie się to źródło znajduje.
Powiedziano mu w końcu, że ponoć gdzieś daleko, za rzeką, za górami, lasami, na samym krańcu królestwa, żyje stary kowal, który uchodzi za największego mędrca na ziemi. Jednak żeby się do niego dostać, trzeba samodzielnie pokonać pieszo setki kilometrów dróg i bezdroży. Mało kto potrafi zdobyć się na taki wyczyn. I nie wszystkim, którzy się zdecydują, udaje się tam dotrzeć. Młody człowiek postanowił wybrać się do tajemniczego mędrca.
Spakował węzełek, powiesił na kiju, kij wziął na ramię i ruszył przed siebie. Przedzierał się przez gęste, dzikie lasy, przeprawiał przez głębokie rwące rzeki, zdobywał szczyty gór. Nie raz ratował się ucieczką przed drapieżnikami, kilka razy ledwo uszedł z życiem przed zbójcami. Poznał po drodze więcej miejsc i ludzi niż w całym swoim dotychczasowym życiu; dowiedział się rzeczy, o których nie miał zielonego pojęcia; nauczył się więcej niż zdążył wyczytać we wszystkich księgach. Miał wszakże świadomość, że nadal daleko mu do upragnionej mądrości. Wreszcie, ledwo żywy z wyczerpania po wielomiesięcznej wędrówce, dotarł na sam kraniec królestw. Tam stanął przed otwartymi na oścież drzwiami małej, drewnianej kuźni. W środku stary kowal formował kowalskim młotem podkowę leżącą na żelaznym kowadle. Na widok przybysza przerwał kucie, spojrzał na niego i zapytał:
— Czego chcesz, młody człowieku?
— Pragnę… — zaczął młodzieniec, z trudem łapiąc powietrze. — Pragnę posiąść twoją mądrość, Mistrzu.
Stary kowal ruchem głowy wskazał miech kowalski, i rzekł:
— Pociągaj za sznur.
Mimo śmiertelnego zmęczenia, młodzieniec chwycił sznur, którym uruchamia się miech kowalski, i pociągnął z całej siły. Miech dmuchnął w palenisko, rozniecając tańczące płomienie. Odtąd codziennie, przez cały tydzień, przez miesiąc, a potem przez kolejnych dwanaście miesięcy młodzieniec od świtu do zmierzchu pociągał miarowo za sznur miechu kowalskiego.
Dopiero po upływie roku wziął się na odwagę i odezwał się do starca.
— Mistrzu, czy mógłbym dowiedzieć się…
— Pociągaj za sznur! — rzucił kowal, nie przerywając pracy.
I znowu mijały miesiące i lata, a młody człowiek dzień w dzień w milczeniu pociągał za sznur, nie mając odwagi ponownie zwrócić się do Mistrza z pytaniem.
Aż nagle, po pięciu latach, starzec sam do niego przemówił.
— Możesz już wracać do siebie, synu.
— Ale Mistrzu! — zaprotestował młodzieniec. — Ja nie chcę wracać! Ja chcę nauczyć się od ciebie mądrości!
Mistrz rzucił mu krótkie spojrzenie.
— W takim razie — powiedział — pociągaj za sznur.
Chwycił młot i wrócił do pracy.
Minęło dalszych pięć lat codziennej pracy bez słowa. Młody człowiek tak się w niej zatracił, że w końcu zapomniał, jak i dlaczego znalazł się w starej kuźni.
Pewnego dnia, w którym upływało dokładnie dziesięć lat od ich spotkania, Mistrz przerwał walenie młotem w kowadło i zwrócił się do młodzieńca tymi słowami:
— Synu, możesz wracać do siebie. Posiadłeś już bowiem całą mądrość tego świata. Nauczyłeś się cierpliwości i wytrwałości.
Co powiedziawszy, chwycił młot i wrócił do pracy.
Młodzieniec uśmiechnął się, spakował węzełek i ruszył w drogę powrotną do domu.
Droga okazała się, o dziwo, znacznie krótsza, łatwiejsza i przyjemniejsza niż przed dziesięcioma laty.
Tekst: Leszek Stafiej
Artykuł pochodzi z 30. numeru Krainy Bugu
Wszystkie wydania w wersji papierowej dostępne są w naszym sklepie: www.krainabugu.pl/sklep