Pierwszy raz spotkaliśmy się się kilkanaście lat temu. Płowowłosy religioznawca, hiperinteligentny i hiperwrażliwy. On wracał z Europy do Moskwy. Ja jechałem na Syberię, na kilkumiesięczne stypendium z eurofunduszy.

Nie miałem jeszcze pojęcia, że opiszę nasze spotkanie w książce Szuga. Sterylny sypialny wagon toczył się przez Białoruś i nieznośnie podzwaniał blaszanym sufitem. Moskiewski religioznawca odpalił laptopa. Pokazywał mi nagrane obrzędy: na ekranie lud Mari zarzynał barany. Krew ciekła powoli ze zwierzęcych gardeł, a naukowiec tłumaczył, że Mari uważają się za lud bardziej cywilizowany niż nasz. Bo nie zabijają bezmyślnie. Spuszczają krew bardzo powoli, aż zwierzę dostanie dreszczy. Wtedy przychodzi czas na śmierć. Religioznawca przewijał film, pokazywał rytualny ołtarz, obok krwawych miednic widać było prawosławne ikony, Chrystus i Maria stawali się podczas uboju bóstwami, przyjmowali ofiary.

Pociąg minął Mińsk. Religioznawca zamknął laptopa. Zaczął opowiadać o potwornym splocie nacjonalizmu i religii. O radykalnych wariantach prawosławia. O fascynacji wiernych Iwanem Groźnym i Stalinem. Tłumaczył jednak, że na razie to margines. Obrzeża dyskursu, teksty cytowane dla beki. A jednak nacjonalistyczne fascynacje i zwalczanie wykształciuchów nie dawało religioznawcy spokoju. Pociąg pełzł przez rdzawy tuman, a neurotyczny naukowiec recytował mi wiersz antyinteligenckiego Olega Borodkina:

Rozmowa z wami rodzi spleen
i tak niemiło suszy skórę.
Każdy normalny obywatel
Winien wam plunąć w podłe mordy.
Po cóż całować was, w objęciach trzymać,
pozwalać zdychać w naszych łóżkach?
Inteligentów trzeba nam zabijać,
Topić w klozecie, łaźni i burdelu.

***

2014 rok. Pik nacjonalizmu, krymnaszystowska gorączka, ludzie wrzeszczący przez telefon do swoich krewnych w Ukrainie: „Mamo, nic nie rozumiesz, wyzwalamy was”. „Jurij, nic nie rozumiesz, wcale was nie bombardujemy, my zwalczamy ukrofaszystów, jesteś młodszym bratem, masz mnie słuchać”. Donbas. Coraz więcej krwi, masowe groby w Ukrainie, tajne groby żołnierzy pod Moskwą, chociaż nie, tam nic nie ma, coś źle zrozumieliście, jacy żołnierze, tam nie ma żołnierzy, każdy może kupić taki mundur w sklepie. Po nacjonalistycznej euforii przyszła w Rosji depresja. I represje, coraz silniejsze. Zaczęły dosięgać moich znajomych oraz rozmówców, udzielających wywiadów do badań. Jeden dostał grzywnę w wysokości ponad rocznej pensji za polubienie wpisu o Ukrainie. Inny: dwa lata więzienia za udostępnienie posta. Zadzwoniłem przez skajpa do moskiewskiego religioznawcy. Tym razem mówił niewiele. Był ponury, przygnębiony. Opowiadał trochę o wstydzie. O depresji rosyjskich intelektualistów, ich rozbiciu, samotności. W końcu rzucił:

— Nie doceniliśmy tego, co miało być tylko na marginesie. Nie rozumieliśmy, że marginalne normy były awangardą. „Inteligentów trzeba nam zabijać, topić w klozecie, łaźni i burdelu”.

***

24 lutego 2022 roku nie był dla mnie wstrząsem. Przeżyłem swoją katastrofę Wschodu już wcześniej. Widziałem 2014 rok. Widziałem niedoceniany nac-margines, który wypycha hamletyzujących intelektualistów z głównego nurtu. Widziałem wymieranie ostatnich niezależnych redakcji i ośrodków naukowych. Widziałem też fejsbukowe wpisy znajomego religioznawcy: najpierw podpisywał listy protestacyjne. Potem umieszczał już tylko zdjęcia z wielodniowych spacerów po lesie. Chodzili grupami, pisali, że próbują się odciąć od rzeczywistości. Widziałem wreszcie Czerwoną Strefę. Trafiłem w 2019 roku na Donbas, słuchałem, jak po wybuchu ludzie zmieniają się w wór mięsa, kości, nerwów, instynktów, tracą rozum i wiarę. Słuchałem tych, którzy opowiadali, jak Rosjanie i separatyści ich porywali, torturowali, jak im palili i zabijali bliskich. W „przyfrontowej” zonie, na wojnie, o której Europa zdążyła zapomnieć („to tam się coś jeszcze dzieje?”) pomieszały się już zupełnie strony, azymuty, wartości. Nie wiesz, skąd i kto do ciebie strzela. Zmieniasz się w wór.

Wróciłem do Polski. Napisałem Szugę. A potem przyszedł luty. I zacząłem robić codziennie poranne propagandowe prasówki z Moskwy. Co rano (a często jeszcze w nocy) przeglądam tytuły z RIA Novosti, „Moskiewskiego Komsomolca”, „Komsomolskiej Prawdy”. Wędruję po infernalnej kranie, po karykaturze Wschodu, dystopii na żywo. „W rosyjskich szkołach odbędą się lekcje na temat Specoperacji. (…) Efekty kształcenia: zrozumienie przez uczniów, że mieszkańcami Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej są ludzie rosyjscy i trzeba ich na łono Rosji przywrócić. (…) Podczas zajęć zaleca się wykorzystywać uczestników Specoperacji. (…) Uczniowie powinni wytłumaczyć, dlaczego są dumni z Rosji”. „Reżyser Nikita Michałkow apeluje, by odciąć tlen artystom, którzy uciekli z Rosji”. „Rada Bezpieczeństwa ostrzega, że Zachód formuje piątą kolumnę z rosyjskich biznesmenów i artystów. (…) Niektórzy ludzie kultury zakonspirowali się i po cichu sabotują w kraju proces przeniesienia kultury na artystyczną płaszczyznę jakościowego patriotyzmu oraz opierają się nałożeniu społecznej kontroli na twórcze kolektywy. (…) Nie chcą realizować moralno-duchowego zamówienia ludności”. „Piąta kolumna zawładnęła wieloma dziedzinami naszego życia. (…) Propaganda idei o międzynarodowym charakterze nauki okazała się największym szkodnictwem. (…) Ekolodzy zaczęli krytykować narodowe projekty, (…) astronomowie wychwalać Elona Muska, (…) biolodzy biadolić o zagrożeniu bioróżnorodności i przekonywać o konieczności oddania naszej tundry (…) pod kontrolę społeczności międzynarodowej, psychologowie forsować seksualne zboczenia jako normalne, etolodzy z lubością rozprawiać o homoseksualizmie wśród zwierząt, medycy przepisywać antydepresanty i cały ten psychofarmakologiczny chłam, który zmienia nasze dzieci w idiotów. Wszystko dlatego, że popularyzacją nauki zajmują się nasi geopolityczni wrogowie. (…) Państwo i patriotyczna część naszego społeczeństwa muszą powrócić do propagandy prawdziwej nauki i prawdziwych naukowców”. „Naród was liberałów wypędza, naród was wypluwa, tak jak Macierz wypluła wyrodnego Neo”.

***

Kilka dni temu po zrobieniu prasówki próbowałem się dodzwonić do moskiewskiego religioznawcy. Do tej pory nie odpowiedział.

***

Kolejna propagandowa prasówka z Rosji: „Rada Bezpieczeństwa FR ogłosiła konieczność desatanizacji Ukrainy. (…) Władze w Kijowie przekształciły kraj w toksyczną hipersektę. (…) Zainstalowany przez Waszyngton rząd zrealizował amerykański plan: przekształcenie ludzkich umysłów, zmuszenie ich do rezygnacji z wielowiekowych tradycji i prawdziwych wartości. (…) Ukraińscy neopoganie wdrażają projekt anty-Rosji. (…) Kościół Szatana, który się rozplenił na Ukrainie, jest w USA oficjalnie zarejestrowaną religią”. „Władimir Sołowjow wezwał Jekaterynburg do świętej wojny przeciw satanistom”. „Sobczak ogłosiła, że Sołowjow jest opętany przez biesy. (…) Dodała, że w czasie najbliższej pełni księżyca towarzysz-dziennikarz wyskoczy na Trasę Leningradzką zarzynać kury i automobilistów”. „Kadyrow uznał Specoperację na Ukrainie za dżihad”. „Patriarcha Cyryl powiedział o groźbie jądrowej katastrofy”. „Zaćmienie słońca w Rosji: obejrzyj piekielne zdjęcia”.

***

Moskiewski religioznawca jednak się odezwał. Na razie napisał tylko: „Sam wiesz, jak jest”. Przekroczył rosyjską granicę. Jest gdzieś w Azji. Skajpa nie używa, Messenger również jest śliski. Wysłał mi nick z innego konta. Szukamy względnie bezpiecznego kanału komunikacji.

Tekst: Jędrzej Morawiecki
Zdjęcia: Bartek Kosiński

Artykuł pochodzi z 33. numeru Krainy Bugu

Wszystkie wydania w wersji papierowej dostępne są w naszym sklepie: www.krainabugu.pl/sklep