„Kra krę mija, tu lis ma norę, a ja nos trę“ – kołacze mi się po głowie, gdy spoglądam na Bug z leśnej ścieżki. Na widok zimy zwykle dziecinnieję. Jednak to, co teraz widzę, to nie kra, raczej sfatygowana niezimową temperaturą gruda śniegu. Kiedy jesienią nastała dwutygodniowa zima, to było też trochę lodu na rzece. Trochę też już przywykłam do falstartów pór roku. Może nie po kolei, ale cały czas jedno przechodzi w drugie. Wszystko płynie.

Pochwalę się wspomnieniem. Otóż od czasu gdy kraina Bugu stała się moją drugą małą ojczyzną, niejeden raz komunikowałam światu: „Bug stanął“. Tak się tu mówi, gdy rzeka zamarznie. Oczywiście na powierzchni, nie wiem, czy ktoś widział lód wewnątrz jej koryta. Tak czy owak któregoś razu – o zgrozo! – wprawdzie w miejscu oznaczonym sosnowymi gałązkami, przez nie wiedzieć kogo, przeszliśmy po rzece na drugą stronę, by pozjeżdżać z górki na sankach. Znałam też śmiałków, a raczej śmiałkinie, które po Bugu śmigały na łyżwach. Ale to już naprawdę zamierzchła przeszłość. I nawet jeśli w tym roku Bug jeszcze stanie, na przykład wczesną wiosną, to odradzam i bużne łyżwiarstwo, i nadbużne saneczkarstwo. Bug jest nieuregulowany i nieprzewidywalny. Respect.

Zachwycać się natomiast można do woli rozmaitymi stanami przejściowymi, przenikaniem się, przechodzeniem jednego w drugie. O, na przykład topniejące lód i śnieg podnoszą poziom wody w rzece. Wszędzie jest optymistycznie mokro. Mech nasiąka pośniegową wodą, by przytrzymać ją na czas suszy, i jak przy tym podsyca swą zieleń! A jak poprawia nastrój!

Każda sytuacja, każdy stan świata i umysłu, jest kombinacją przeciwstawnych sił i jest to kombinacja przejściowa, w ciągłym ruchu ku innej kombinacji. Jedna siła jest skazana na przemianę w drugą siłę, tak jak dzień zamienia się w noc, a noc – w dzień. To pozwala żyć ze świadomością, że każdy moment jest czymś przejściowym. Zawsze broniłam się przed myśleniem, że gdy los się do mnie uśmiecha, to wkrótce niechybnie mnie poturbuje. Ale to ma sens, ponieważ uczy ostrożności. I ufności, bo gdy po omacku błądzę w ciemnościach, już wiem, że światło prędzej czy później powróci.

I powiem w sekrecie, że bardzo musiałam się powstrzymywać, aby opisu aktualnych falstartów pór roku nie skwitować zdaniem o ociepleniu klimatu. To, choć trudne, byłoby za łatwe. Skoro znany i powszechnie dziś w Polsce rozpoznawany ukraiński literat i aktywista Serhij Żadan z Charkowa, w swoim poetyckim reportażu pt. Antena, napisanym w dużej mierze pod wpływem wojny zapoczątkowanej w 2014 r., twierdzi, że istotą istnienia jest zachwyt, to ja nie mogę poprzestać na opisywaniu ciemnej strony rzeczywistości.

Ciągłe pragnienie dzielenia się własnym zachwytem – właśnie to zmusza ciebie, abyś wybierał słowa, zamieniał je miejscami, przenosił słowa jak ptasie gniazda, wytrząsał je, stawiał do góry nogami. Wszystko zaczyna się właśnie od zachwytu. (…) Szczodrze się dzielić, czując, że zachwytu nie robi się mniej, czując, że nie może go zastąpić ani żal, ani rozczarowanie, ani zwątpienie. Hojność, która nie niszczy. Radość, która nie czyni niepoważnym. Śmierć, która zupełnie nie przeraża. Nie przeraża nic a nic.

Nie zaprzeczając zagrożeniom, pozostaję w zachwycie. Nie rozwiążę problemów ludzkości, ale mogę stworzyć trochę szczęścia. I nie zaprzeczam dwoistej naturze rzeczy

Tekst: Anna Maruszeczko

Artykuł pochodzi z 34. numeru Krainy Bugu

Wszystkie wydania w wersji papierowej dostępne są w naszym sklepie: www.krainabugu.pl/sklep