Do agroturystyki państwa Młynarczyków w Wojtkowicach-Glinnej zjeżdżają się fotografowie z całej Polski. Z kamerą były tu największe stacje telewizyjne, a gwiazda muzyki pop Sanah kręciła na nadbużańskiej łące gospodarzy teledysk. Wszystko za sprawą największej atrakcji siedliska, jaką są… najczystsze w Polsce, bo pływające między dwoma brzegami Bugu, krasule.
Krowy państwa Młynarczyków w sezonie, który trwa od maja do października, zażywają kąpieli dwa razy dziennie: przed obiadem i po obiedzie. Łąki, na których się pasą, znajdują się po drugiej stronie Bugu. Obora i gospodarstwo po jednej, pastwisko – po drugiej. By coś przeżuć, jałówki muszą więc przedostać się na drugi brzeg. I to nie przejść po płytkim brodzie, ale przepłynąć rzekę wpław. Kiedyś takie widoki nikogo nie dziwiły, ale dziś to prawdziwa rzadkość. Ewenement na skalę nie tylko Polską, ale i europejską.
Nauka pływania „krówką” od podstaw
Można powiedzieć, że umiejętność pływania krówki Bolesława Młynarczyka wyssały z mlekiem matki. Od pięciu pokoleń jego rodzina w ten sposób pasie zwierzęta. Pradziadek na łódce pychówce przeprawiał łaciate stada na drugi brzeg Bugu, i dziadek, i ojciec, i Pan Bolesław też, a po nim pałeczkę przejmie córka Dominika.
Prawdę mówiąc, nie mają wyjścia. Droga wpław, przez Bug, to droga na skróty. Jest jeszcze druga, przez most (a właściwie cztery mosty: jeden na rzece Pełchówce, drugi w Ciechanowcu, trzeci w Nurze, czwarty w Białobrzegach), ale to opcja dla wytrwałych. Łącznie 70 km w jedną stronę.
Może dlatego wszystkie jałówki, które wyszły ze szkoły Pana Bolesława, potrafią pływać. Jedna uczy się tydzień, inna trzy, ale każda po skończonym kursie w wodzie czuje się jak ryba. — Jeśli stado jest duże, krówkę zagania się w środek stada. Jak w westernie. Jeśli stado jest małe, jak nasze, trzeba jałówce zarzucić na rogi linkę i z łódki pychówki wciągać ją do wody — wyjaśnia Bolesław Młynarczyk.
Krowa aspirująca do miana „krowy pływającej” przed wejściem do wody musi spełniać dwa warunki. Po pierwsze, mieć rogi. Po drugie, musi być wycielona. Stres mógłby spowodować poronienie. Nauka polega na przełamaniu strachu. Każda krowa umie pływać, ale nie każda o tym wie.
— Najtrudniejsze są początki. Jałówka, która uczy się pływać, walczy. Jest silna. Może wciągnąć pychówkę na ląd. Trzeba próbować, aż zwierzę się zmęczy. Dzięki regularnym treningom pływackim nasze krowy są zdrowe i silne, żyją nawet po dwadzieścia lat — tłumaczy z dumą instruktor Młynarczyk.
Parcie na szkło, czyli kulminacja sławy
Kariera pływających krów Pana Bolesława zaczęła się, gdy gospodarz założył agroturystykę. Wówczas do Wojtkowic-Glinnej zaczęli napływać turyści, a wieści o utalentowanych krasulach rozeszła się po świecie.
Nowina doszła nawet do Sanah, gwiazdy muzyki pop. Artystka kręciła w Wojtkowicach-Glinnej teledysk do piosenki Nic dwa razy, w którym główną rolę odegrały pływające krowy. Piosenkarka była tak oczarowana tym widokiem, że po skończonej pracy zaczepiła gospodarza: — Ja mleka nie piję, ale od takich krów to bym się napiła.
Innym razem do Wojtkowic-Glinnej zajechała ekipa jednej z największych stacji telewizyjnych. — Więcej by się tych krówek przydało. Siedem to za mało. Może pożyczymy od sąsiadów? Ujęcie będzie ładniejsze — grymasił podczas zdjęć operator. — Pomysł dobry, ale nierealny. Jedną czy dwie jałówki w ciągu roku można nauczyć pływać, ale całe stado to już problem — odpowiedział pan Bolesław. Ostatecznie i bez krów statystów zdjęcia wyszły perfekcyjnie.
Regularnie do Pana Bolesława przyjeżdżają też fotografowie. Czasem ci sami wracają po kilka razy, żeby uchwycić mućki w najlepszym świetle.
Rodzinny biznes
Agroturystykę „Na Skarpie” Młynarczykowie założyli w 2000 roku. Początki były trudne. Sąsiedzi się śmiali. „Kto tu przyjedzie?” – komentowali. A jednak. Biznes kręcił się na tyle dobrze, że ich córka Dominika po powrocie ze studiów w 2011 r. założyła na tym samym podwórku drugą agroturystykę „Zagroda nad Bugiem”.
Teraz są dwie i sala konferencyjna na sto osób. Turyści lubią tu przyjeżdżać. Przyciąga ich sielska sceneria i regionalne atrakcje: wycieczki rowerowe, grzybobrania, wędkowanie, kajaki czy sesje zdjęciowe z bobrami. Furorę robią też wiejskie wyroby i podlaskie specjały serwowane przez żonę i córkę Pana Bolesława. Największą atrakcją są jednak… pływające krowy.
Cudze chwalicie, swego nie znacie
Niektórzy goście Młynarczyków to prawdziwe obieżyświaty. I zawsze, ale to zawsze, gdy taki włóczykij przyjeżdża nad Bug, powtarza to samo zdanie: „Tyle widziałem, ale pływających krów nigdy”. A wtedy Pan Bolesław, za bajkopisarzem Stanisławem Jachowiczem, powtarza: „Cudze chwalicie, swego nie znacie”, i wymienia niezliczone zalety nadbużańskiej fauny i flory.
Tekst: Paulina Kościk
Zdjęcia: Jacek Dryglewski
Artykuł pochodzi z 37. numeru Krainy Bugu
Wszystkie wydania w wersji papierowej dostępne są w naszym sklepie: www.krainabugu.pl/sklep