Samotny dom – cz. 3
Oparł plecy o betonowy parkan. Jedyną rzeczą, o której był w stanie teraz myśleć, był papieros. Potrzebował dawki nikotynowego tlenu, który nie tyle pobudziłby jego zmęczone ciało, co przywrócił trzeźwe myślenie. Niezależnie od tego w jakich okolicznościach się znajdował, zawsze musiał zapalić przez snem. Był to jego rytuał, który powtarzał, w zasadzie od kiedy zaczął palić, a palił, odkąd skończył...
Nadbużański Kreminał, odcinek 8.
Ot i ja tak i stał i lampił się naprzód jak mućka jaka niekumata, co to trawe żuje i nic nie pojmuje. I ja nic nie pojmował. Bo myslał, że i już, że ja i co złapał, że ja zmierzał do jakiego tam końca, że ja i zaraz jakie i rozwionzanie miałby mieć, a tu, ot, i figa w nos! Prosto jakby mnie kto na zabawie walnoł w nos, jak ja by nie widział, bo i jak, jak nieco i zaprawiony najlepszym naszym...
Nadbużański Kreminał, odcinek 7.
Ot i ja widać ruszył jak z kopyta, bo wiedział już, gdzie iść dalej. Jednostka! Moja, co ja w niej i był, jak młody był, a i później chodził, bo tam klijentów każdy z wioski i miał na nasz bimber. A i czasami oni sami i przyjezdżali do nas, ale wtedy tylko jakie znane. A jak sam, to i kto popad, tak i brał. Ot, niby i wojsko, czyli i porzondek jaki by miał...
Nadbużański Kreminał, odcinek 6.
Tak i ja go na spokojnie pociongnoł: — Ale, Anatolij, to może ty i nie widział, jaki to i samochód był, tylko tak gadasz! — trafił ja chyba w sam srodek Tolka, bo spojrzał mnie w twarz, jakby zdziwiony, że może i ja nieco nie rozumiem jego gadki i gada: — Widział, ale nie chce powiedzieć, bo to i nie uchodzit tak gadać! Ja ciebie powiem tolko, szto tam było „eeeeeeee” — Tolek zabeczał jak i jego kozy beczo, i ja myslał,...
Grażyna Lutosławska: Bajka o Stefanii
Była małą dziewczynką, która głaskała kota, wąchała kwiaty, lubiła zdrzemnąć się na mchu mięciutkim jak poduszka albo pogadać z leżącym płotem i zadziornymi gołębiami. A nawet z wężem, do którego nie podchodziła zbyt blisko, bo wąż, to wąż. A poza tym mogłaby mu nadepnąć na odcisk, gdyby przypadkiem to był ten wąż, którego spotkała na początku bajki – z dwoma parami nóg i trzecią, którą nosił na zapas....
Którędy do raju
Koło południa siadaliśmy do posiłku. I my, i oni. Dość szybko nauczyliśmy się, że każdy ma swój kawałek ogrodu. Już pierwszego dnia na nasz stół ustawiony pod leszczyną spadły skorupy orzechów. Przenieśliśmy się. Drzewo należało bowiem do dwóch wiewiórek, a nasze miejsce o tej porze było ich zdaniem na tarasie. Byle nie za blisko budlei! Na niej jadły obiad...
W Międzyświecie
Jedziemy do Murnau Jutro, bo teraz stoimy przed krową w żółte łaty. — Patrz, jajecznica! — woła kilkuletnia dziewczynka i ciągnie matkę w naszą stronę. — Ta jajecznica ma ogon! — córka nie spuszcza wzroku z obrazu. — To przecież krowa babci — odkrywa. — A tu kot Alojzy, i kogut z przekrzywionym grzebieniem… — Tu nie ma koguta — matka przysuwa głowę do obrazu. — Ten grzebień śmiesznie mu się kiwa, kiedy goni psa...