Najpiękniej pachną, najlepiej smakują, najtrudniej je zrobić. Za kwiatami do nalewek stoją zagadkowe symbole, historie i obrazy. Zaczynamy od dwóch obrazów z Różą.
W Uściługu nad Bugiem, zapomnianym porcie leżącym po drugiej stronie przejścia granicznego w Zosinie, zachowały się ślady kapucyńskiego ogrodu różanego, z miłością uprawianego przez Różę Pociejową, fundatorkę klasztoru i kościoła kapucynów. Zresztą Uściług nazywał się wcześniej Różjampolem. Od róż także wzięła nazwę miejscowość Różanka, gdzie róże hodowała „Mateczka”. Tak mieszkańcy Uściługa nazywali Różę Pociejową.
Biała ławeczka
Znajdowała się obok krzyża, wystawionego ku pomocy strapionym. W pobliżu miał stać także mostek filozoficzny, na którym lubiła się zatrzymać Róża Pociejowa. Na białej ławeczce z chęcią przysiadała, gdy zmęczona obeszła rozległe ogrody, do których – jak w Różance nad Bugiem – sprowadzała śródziemnomorskie rośliny, z Rosarium Krzemienieckim wymieniała się nasionami kwiatów.
Najstarsi mieszkańcy Uściługa opowiadają, że w pobliżu białej ławeczki zachowały się ślady stóp Matki Dobrodziejki Róży Pociejowej. Róża, jak zakonnicy, lubiła boso chodzić po ogrodzie, by być bliżej ukochanej ziemi. A wieczorem przysiąść na ławeczce i spoglądać na ukochany kościół i klasztor w Uściługu. Klasztoru już nie ma, podobny stoi do dziś przy deptaku w Lublinie. Nie ma już białej ławeczki, nie ma drogocennych skarbów z kościoła i klasztoru, nie ma ksiąg. Jakimś cudem zachował się w Bibliotece Narodowej Ukrainy rękopis książki kucharskiej hrabiów na Włodawie i Różance pod tytułem Zbiór dla kuchmistrza tak potraw jako ciast robienia wypisany r. 1757 dnia 24 lipca, który wydali i opracowali Jarosław Dumanowski oraz Switłana Bułatowa. Bezcenna księga była własnością Róży Pociejowej właśnie, a wśród ponad 1000 przepisów zapisano w niej kilkadziesiąt receptur na kordiały, likiery i wódki kwiatowe. Gdzie jest biała ławeczka? Nie wiadomo. Jak mówi legenda – jedynie Mateczka Róża z nieba dobrze wie, co się stało z ławeczką, mostkiem, krzyżem, skarbami. Legenda mówi także, że na nadbużańskich łąkach można wypatrzyć ślady jej stóp, bo na łąki chodziła za cerkiewnym wasylkiem.

Kiedy Matka Boska pachnie różą
Historia sanktuarium w Różanymstoku zaczyna się od obrazu namalowanego w Grodnie w 1652 r. przez Jana Szrettera, który kupił Szczęsny Tyszkiewicz, herbu Leliwa, z żoną Eufrozyną. Obraz umieszczono w domowej sypialni.
21 listopada 1658 r. w uroczystość Ofiarowania NMP miała przed obrazem samoczynnie zapalić się lampka oliwna, zakwitły suche wianki, a z obrazu zaczął się wydzielać zapach różany. Niebieskim wydarzeniom miały towarzyszyć anielski śpiew oraz muzyka. Na przełomie lat 1660 i 1661 różany obraz przeniesiono do drewnianego kościoła.
I choć w 1915 r. prawosławne mniszki wywiozły różaną Matkę Boską do Rosji, a w 1929 r. w kościele umieszczono jego kopię, to nadal sanktuarium w Różanymstoku widać ze wzgórza Hodynce pod Grodnem, a widać w „ramie” z łanów zbóż, chabrów i róż. Zresztą kwietnych motywów w legendach o ziemskim pobycie Matki Bożej na ziemi i o jej zjawieniach już jako mieszkanki nieba jest więcej, o czym intrygująco pisze Urszula Janicka-Krzywda w czasopiśmie „Peregrinus Cracoviensis”. Okazuje się, że jaśniejsze plamy na kwiatach dzikiego storczyka to łzy Matki Bożej, gdy płacząc wracała z Golgoty. Białe plamki na liściach ostu to ślad po pokarmie – kilka kropel spadło, gdy Matka Boża karmiła piersią małego Jezusa. Ale najpiękniejsza legenda dotyczy dzikich goździków, które rosną nad Bugiem. Podczas ucieczki z Egiptu, a także idąc z Synem na Golgotę, Matka Boża skaleczyła się w stopę. Tam, gdzie padły krople krwi, wyrósł skalny goździk. W opowieściach o cudownym zjawieniu się Matki Bożej na polskiej ziemi pojawia się motyw drzewa. Z drzew matka Jezusa najbardziej upodobała sobie polną gruszę.
Wódka serdeczna z samych kwiatów
Historia nalewek zaczyna się w średniowieczu. — Na początku były lekarstwem, kiedy do wódek dodawano różne zioła i owoce. Nalewki wytwarzano z płatków kwiatów, listków, korzeni, z ziół i owoców. Miały zastosowanie lecznicze, choć na przykład wódki różane i szałwiowe doskonale sprawdzały się w kuchni — tłumaczy prof. Jarosław Dumanowski.
Zajrzyjmy do książki kucharskiej Róży Pociejowej. Znajdziemy tam receptury na pożyteczne wódki i konfekty – na wszystkie choroby i na lepsze życie. Na niebieskich kwiatkach ogórecznika i cykorii podróżnik, na pąsowych kwiatach róży na cukrze, na lazurowych fiołkach, na kwiatach goździka i szałwii, na kwiatach rozmarynu, lawendy i wasylka cerkiewnego, na sosenkowym kwiecie, na kwiatach poziomki i makowym kwiecie, na lipowym i piwoniowym kwiecie.
Najbardziej intryguje i największe pole do popisu daje receptura na „wódkę serdeczną, którą nazywają żywiącą, z samych kwiatów”. Wśród składników między innymi następujące kwiaty: tulim szkarłatnych, fiołków, piwonii, jabłoni, śliwy, gruszy, lawendy, miodunki, narcyza, wiśni, hiacyntu, majeranku, bzu, róży, ryty, poziomki, kopru, berberysu, porzeczki, melisy, mięty, goździka, rozmarynu i oczywiście wasylka cerkiewnego. Wszak koniec wieńczy dzieło. Wszystkie składniki, w tym cały zestaw korzeni i przypraw, należy w małmazyi albo w petercymencie [gatunek wina hiszpańskiego] namoczyć i przepalić wedle obyczaju.

Jak nastawić nalewkę kwiatową
Hieronim Błażejak, niekwestionowany książę polskich nalewek, w samej piwniczce ma 170 smaków nalewek. — Kwiatowe nalewki to najtrudniejszy temat — mówi mistrz. Od lat wędruje po łąkach, polach i lasach w poszukiwaniu kwiatów, owoców i ziół, a jego tajemne receptury przypominają historie z bajek. Kwiaty najlepiej zrywać rano, ale dopiero wtedy, gdy obeschnie na nich rosa. Najlepiej w lesie. — Dziki jarząb, dzika trześnia, wiśnia rosnące w lesie – to moja bajka — dodaje Hieronim.
Jak zrobić dobrą nalewkę kwiatową? Oto wskazówki mistrza Hieronima, który rozpoczął w Polsce modę na wytwarzanie nalewek kwiatowych. Jego nalewki z kwiatu gruszy, jarząbu szwedzkiego, nawłoci, marzanny, akacji, czeremchy pospolitej, głogu przeszły do legendy. — W kwiatach najważniejsze są pręciki, które nadają smak i kolor nalewce. Kwiaty nie mogą być przekwitnięte. Najlepiej, jak część z nich będzie w pączkach.
Do czego zbierać? Do koszyków. Z pierwszej dolnej partii pyłek opadnie, w kolejnych zostanie. Co dalej? Kwiatów nie płuczemy. Wykładamy na pergamin, żeby pozbyć się ewentualnych lokatorów. — Kwiatów nie zalewamy alkoholem – nalewka nie wyjdzie tak, jak powinna — mówi Hieronim. — Wszystkie nalewki kwiatowe robię na bazie syropu.
Jak zrobić syrop? 70 dag cukru na litr wody, zagotować. Co dalej? Ostudzić. Zalać kwiaty w słoju. Ile kwiatów? 300 gram na kilogram cukru. — Można dodać kilka plastrów ekologicznej cytryny, ale cytryna zaburza harmonię samego syropu kwiatowego — mówi Hieronim. Nakrywamy słój papierem bez nadruku, zabezpieczamy gumką aptekarską. W syropie kwiaty pracują jakieś 3–4 doby. — Na dzień przed zlaniem syropu można dodać startą skórkę z cytryny. Następnie zalewam przecedzony syrop kwiatowy spirytusem o mocy 80 proc. Na litr syropu litr tej osiemdziesiątki. Nalewki kwiatowe nie mogą być za mocne. Po 5 miesiącach można dodać do słoja różne rzeczy: sok z limonki, arcydzięgiel, miętę, to, co sobie każdy wymyśli. — Voilà! Proszę, oto nalewka kwiatowa.
Tekst: Waldemar Sulisz
Zdjęcia: Małgorzata Sulisz
Artykuł pochodzi z 35. numeru Krainy Bugu. Tekst wraz z przepisem znajduje się w papierowym wydaniu magazynu.
Wszystkie wydania w wersji papierowej dostępne są w naszym sklepie: www.krainabugu.pl/sklep