Nie potrzeba budzika. Budzi mnie moja pasja. (Eric Thomas)
Często myślę o tym, czym jest szczęście. Co – oprócz mojej wspaniałej rodziny – daje mi poczucie spełnienia, co mnie uskrzydla i przepełnia radością? Co jest źródłem mojego wewnętrznego spokoju, harmonii i wolności?

Jestem przekonana, że odpowiedź na te pytania brzmi: nasze pasje. Każdy je ma, choć często przykryte są grubą warstwą codziennych obowiązków i nie starcza już czasu na ich realizację. Monotonne domowe „robótki” można sobie jednak uatrakcyjnić, np. słuchając dobrej muzyki, ciekawego wykładu czy audiobooka.

Swoją drogą ćwiczenia są dla mnie jeszcze bardziej nudne niż robienie porządków. Niektórym jednak, uprawiającym sport, nie wystarczają słuchawki na uszach, potrzebują obok siebie innych ludzi. To naturalna potrzeba, która drzemie w człowieku od zarania dziejów. Być w grupie. Obecność w mediach społecznościowych nie załatwia sprawy, i dobrze, że nadal chcemy spotykać się w realnym życiu. W naszym mieście nie brakuje takich grup, w których potrzeba realizacji pasji we wspólnocie doskonale się sprawdza. Wspomnę chociażby o grupie rowerowej, tanecznej, Biała Biega czy weekendowych marszach z kijkami w parku Radziwiłłów. Raz w tygodniu, choć często, niestety, w kratkę, spotykam się na kółku plastycznym w ramach Bialskiego Centrum Kultury. Przez lata kółko dla dorosłych prowadził Roman Pieńkowski, który budował w nas twórczy nastrój, serwując wybitną muzykę. Tę tradycję podtrzymuje Renata Sobczak.

Podczas zajęć z „naszą” Renią również panuje niesamowita atmosfera, która przyciąga do naszego grona kolejne osoby. Nasze kółko plastyczne od lat skupia tych, którzy z różnych powodów nie zrealizowali się artystycznie w młodości. Każdemu, kto nigdy w życiu nie namalował żadnego obrazu, a bardzo chciałby to zrobić, polecam tę próbę. Oprócz malowania farbami olejnymi, poznajemy mnóstwo innych technik: akwarelę, linoryt, suchą igłę, grafikę i oczywiście to, od czego wszyscy artyści zaczynają, czyli szkice ołówkiem.

Celowo w tym momencie użyłam słowa „artyści”. Do niedawna uważałam, a może tak mi wmówiono, że artysta to człowiek, który ma dyplom Akademii Sztuk Pięknych czy innej szkoły plastycznej. Zmieniłam jednak zdanie. Jestem w trakcie studiów podyplomowych w Polskiej Akademii Nauk. Ostatnio wykład pod tytułem „Cisza” poprowadził pewien znany artysta rzeźbiarz. Przyszedł, usiadł i milczał przez półtorej godziny, a potem ­wyszedł. Następnego dnia, zamiast wysłuchania kolejnego wykładu z inną już osobą, na zajęciach wywiązała się dyskusja. Padały głosy, że był to wspaniały performance i że to dla nas ­wielki zaszczyt, iż mogliśmy w nim uczestniczyć. Miałam zgoła inne odczucia.

W miarę upływu lat zastanawiamy się, jak wielu rzeczy chcielibyśmy jeszcze spróbować. Ja na przykład przez ­moment mogłabym odegrać jakąś rolę. Może będzie mi to dane, ­choćby na próbie. Zostałam niedawno obdarowana wspaniałym prezentem – to możliwość nagrania piosenki w ­profesjonalnym studiu. Już ­cieszę się na tę przygodę i ciekawa jestem re­zultatu.

To, co jeszcze bardzo mnie pociąga, to podróże. Chyba zbyt długo przywiązana byłam do swojej przystani. Może czas zwolnić cumy i ruszyć w świat, aby potem wrócić i docenić miejsce, w którym żyję. Moją krainę Bugu.

Tekst: Barbara Chwesiuk

Artykuł pochodzi z 34. numeru Krainy Bugu

Wszystkie wydania w wersji papierowej dostępne są w naszym sklepie: www.krainabugu.pl/sklep