Żyjemy w czasach znacznego przyspieszenia. Rewolucja techniczna i cyfrowa zmienia ludzi nie tylko z pokolenia na pokolenie. Zmianie ulega też nasz styl życia i nasze nawyki. Coraz częściej zastanawiamy się, dokąd nas to zaprowadzi…


Kiedyś, oglądając Star Trek, z przymrużeniem oka patrzyliśmy na ludzi przyszłości komunikujących się na odległość za pośrednictwem małego ekranu. Teraz zastanawiamy się, co jeszcze z filmów science fiction urzeczywistni się za naszego życia.

Rewolucja czy ewolucja?

Ale jest też ta jasna strona medalu. Dostarczając sobie wielu bodźców z sieci rozbudzamy pasje. Coraz więcej osób realizuje swoje hobby, podążając za marzeniami. Już powstają i będą rozwijały się miejsca wspólnych działań, jak różnego rodzaju pracownie, np. stolarnie. Swoją drogą liczę na to, że w naszym mieście powstanie w pełni wyposażona stolarnia, gdzie będę mogła zrobić mały prosty mebel w towarzystwie innych osób. To łączenie się ludzi o podobnych zainteresowaniach i poglądach jest również znakiem naszych czasów. Mówi się dużo o Ziemi jako globalnej wiosce, ale polaryzacja i wyizolowanie grup będą się pogłębiały. Zwolennicy ponadnarodowej koegzystencji wierzą w świat wyśpiewany przez Johna Lennona, a zwolennicy świata narodów uważają, że ludzie nie są jeszcze na to gotowi. Rzeczywiście, najnowsza historia pokazuje, że nadal, a może jeszcze bardziej niż dotąd, na większą skalę rozwija się dominacja jednych nad drugimi. Naród wykorzystuje inny naród, a stosowane narzędzia są bardziej wyrafinowane – tym samym bardziej niebezpieczne niż w przeszłości. Wyraźnie rysują się też dwie grupy: rewolucjonistów i zwolenników ewolucji. Ci drudzy przywiązani są do tradycji, wiedzą, że zmiany są nieuniknione, ale marzą o świecie zmieniającym się powoli, bez napięć, przemocy, wojen, bez przywłaszczania wypracowanych zasobów. Rewolucjonistów podzieliłabym na dwie grupy: tych, którzy wierzą w dobre intencje, marzycieli o lepszym świecie, i tych, którzy przyłączą się do każdej zawieruchy, jeśli tylko będzie można przy okazji uzyskać osobiste korzyści.

Mniej znaczy więcej

Czasami czujemy, jakbyśmy byli unoszeni przez nurt, jakby nic od nas nie zależało. Często tak jest, ale zdarza się, że potrafimy oddolnie zmieniać rzeczywistość. Nie mamy wpływu na strategie czy decyzje pojedynczych przywódców, w rzeczywistości jednak jesteśmy jak krople jednej wielkiej fali. Gdy obawiamy się kryzysu, zaczynamy oszczędzać, a to spowalnia gospodarkę, i pojawia się recesja. Dlatego niektóre zjawiska bardzo trudno przewidzieć. Są jednak specjaliści, którzy zawodowo trudnią się prognozowaniem trendów, z angielska zwanym trendwatching. Producenci wielu branż analizują trendy, aby jak najtrafniej odpowiedzieć na potrzeby człowieka przyszłości. Jakie będą te potrzeby? Po nasyceniu różnego rodzaju dobrami, dochodzimy do wniosku, że rzeczy nas przytłaczają. Będziemy chcieli mieć mniej, ale w lepszym gatunku. Mam nadzieję, że dobre rzemiosło wróci do łask, również dobre krawiectwo. Będziemy inwestować w rozwój osobisty, edukację. Więcej pieniędzy przeznaczymy na podróże – również te po nieutartych szlakach. Do takich należy nasze południowe Podlasie, które przyciąga coraz większą liczbę turystów, szukających miejsc przypominających „kraj lat dziecinnych”.

Jesteśmy zawieszeni między przeszłością a przyszłością i są one dla nas jednakowo ważne. Jeśli z optymizmem patrzymy przed siebie, to nasze działania pomagają zbudować lepszą przyszłość, a przynajmniej dają nam nadzieję, że takowa jest możliwa.

Tekst: Barbara Chwesiuk 
Zdjęcia: Mariusz Truchlewski

Artykuł pochodzi z 36. numeru Krainy Bugu

Wszystkie wydania w wersji papierowej dostępne są w naszym sklepie: www.krainabugu.pl/sklep