Często słyszę pytanie, czy czuję się spełniona. I za każdym razem budzi ono we mnie niepokój, bo spełnienie to w pewnym sensie kres, coś, co się już dokonało. A ja wciąż jestem w drodze, wciąż szukam swojego odbicia we wszechświecie…
Poszukiwanie swego miejsca na ziemi popycha nas nieustannie do przodu. Dzięki temu tak wiele dzieje się wokół nas. Wyznaczamy sobie kolejne cele, potem kolejne i kolejne. Rezultaty naszych działań zazwyczaj nie zadowalają nas do końca i są tylko etapem w drodze do zdobywania nowych szczytów. Czy zostaliśmy tak zaprogramowani jako jeden z trybików w skomplikowanej maszynerii wszechświata? Zapewne tak. Pęd ku nowemu, ciekawość, pasja tworzenia, są zapisane w naszym DNA. Gdy odkryjemy w sobie talenty, możemy oddać się bez reszty kreacji i jest szansa na to, że odnajdziemy szczęście.
Myślę, że „Kraina Bugu” również zrodziła się z pasji. To dzieło, raz wykreowane, będzie trwało już na zawsze. Słowa, opisujące ludzi, miejsca i czasy oraz obrazy w postaci zjawiskowych zdjęć, pozostaną z nami. Będą po nie sięgały kolejne pokolenia, poznając swoją przeszłość, ucząc się z niej i doświadczając piękna, które w tym niezwykłym magazynie jest osobnym bytem.
Pozwolę sobie na pewne porównanie. „Kraina Bugu” liczy sobie już 10 lat, tak jak nasz cieleśnicki sad starych odmian jabłoni. On również powstał z pasji, miłości do natury i tradycji. Wspominałam swego czasu na łamach kwartalnika o sadzie, otaczającym mój rodzinny dom. Był oczkiem w głowie taty. Kontynuowanie jego dzieła przeniosłam do Cieleśnicy, gdzie wraz z mężem odkrywamy radość wskrzeszania dawnych gatunków jabłek, w których zawiera się całe nasze dzieciństwo i smak najbardziej słonecznych dni…
W tym roku postanowiliśmy powiększyć przypałacowy sad, uzupełniając go o nowe nasadzenia. Wybraliśmy się z mężem do Arboretum Bolestraszyce pod Przemyślem, skąd przywieźliśmy pełen bagażnik drzewek przeróżnych, zapomnianych już odmian, a wśród nich: Berner Rose, Bankroft, Golden Delicious, Cytrynówka, Kronselska, Glogierówka, Grafsztynek Inflancki, Piękna z Boskoop, zwana Złotą Renetą, Gloria Mundi, Pepina Parkera, Koksa Pomarańczowa, Cesarz Wilhelm, Jonatan, Kalwilla Czerwona, Oliwka Żółta, inaczej Papierówka i Grochówka, z której wyrosną ogromne jabłonie
a owoce będą idealne na sok, cydr czy wino.
Kiedy zastanawiałam się, co ciekawego i pożytecznego można jeszcze zrobić w życiu, do głowy wpadł mi pomysł, aby nauczyć się szczepić jabłonie i dzięki temu przedłużać żywot wielu gatunkom drzew owocowych. Może znajdą się inni, którzy również odkryją u siebie podobne zainteresowania. Jestem bardzo ciekawa efektów takich eksperymentów. Posadzę kilka Antonówek, na których wczesną wiosną będzie można dokonać pierwszych prób. Mam nadzieję, ze zapał mi nie minie a i czas pozwoli na zabawę w sadowniczkę.
Rozwodzę się nad tym, co mnie zajmuje w tym momencie, ale prawdę mówiąc dręczy mnie na co dzień myśl, że jest wiele fascynujących rzeczy, które chciałabym zrobić czy nauczyć się a czas tak szybko biegnie… Któregoś dnia weszłam do magazynu ziół Manufaktury Cieleśnica. Pełno było w nim też przypraw, suszonych owoców i kwiatów. Zrobiło mi się ciepło na sercu i znowu zatęskniłam za pracą przy ziołach, którą zajmuje się na co dzień nasz młodszy syn Szymon. Zdałam sobie sprawę, że często nasze dzieci robią to, na co nam nie starczyło czasu. Zupełnie jakby były kontynuacją nas samych, tylko pod inną postacią. U starszego syna Kuby zauważam, że podobnie jak ja, lubi drewno jako idealny, poddający się pracy rąk, materiał do tworzenia. Kto wie, może kiedyś spełni się jako stolarz czy cieśla. Póki co dał się poznać jako dobry menedżer a to rzadki talent.
Ciekawa jestem, czy pasja mojego męża, czyli pszczelarstwo, znajdzie swego kontynuatora w rodzinie. Może któreś z naszych wnucząt też zakocha się w tych wspaniałych życiodajnych owadach, które osłodziły nasze dzieciństwo.
Ileż to razy marzymy o czymś przez całe życie, a nie odważymy się zrobić tego pierwszego kroku? Bo co powiedzą inni? Nigdy nie spróbowałam swoich sił w teatrze, obawiając się ośmieszenia, ale dlaczego by nie? Życie mamy tylko jedno, i na pewno warto rozsmakować się w nim do granic… Zawsze podziwiałam muzyków, widząc, ile pracy kosztuje ich bycie coraz lepszymi. Sztuce podporządkowują cały swój świat, dokonując trudnych wyborów, jednak ten moment, w którym sięgają szczytów wirtuozerii, wart jest wszystkiego.
Piszę te słowa w momencie, gdy dobiega końca Konkurs Chopinowski. Słuchając każdego dnia wielu wspaniałych interpretacji, dużo myślałam o istocie muzycznego geniuszu. Zawsze wierzyłam, że muzyka podnosi nasze człowieczeństwo na wyższy poziom i upiększa ten świat, któremu daleko do doskonałości… „…Bo Idee są dźwięki!” – pisał Norwid w wierszu „Słuchacz”. Te słowa towarzyszą mi za każdym razem, kiedy mam przyjemność uczestniczyć w koncertach Orkiestry Retro Cieleśnica bądź obserwować przygotowania artystów do występu. Talent w połączeniu z ciężką pracą i miłością do muzyki, której podporządkowali swoje życie, jest z pewnością źródłem ich szczęścia. Tym bardziej że mogą się nim dzielić z innymi.
Czytelnikom „Krainy Bugu”, w roku jubileuszu tego pięknego magazynu, życzę, aby mieli odwagę marzyć i podążać za głosem swojego serca. Tak jak podążają za tym głosem już od 10 lat twórcy „Krainy Bugu” – oby jak najdłużej.
Tekst: Barbara Chwesiuk
Zdjęcie: Sylwia Garucka-Tarkowska
Artykuł pochodzi z 30. numeru Krainy Bugu
Wszystkie wydania w wersji papierowej dostępne są w naszym sklepie: www.krainabugu.pl/sklep