Żyję modą na co dzień i dlatego na łamach „Krainy Bugu” często zbaczam w inne rewiry. Tym razem zrobię wyjątek, by opowiedzieć o najnowszych trendach, które łączą w sobie tradycję i nowoczesny dizajn, czyli o dzierganiu.
Generalnie przewrotu czy rewolucji póki co w modzie nie widać. Projektanci nadal chętnie sięgają po to, co już było kiedyś. Ubrania podróżują w czasie i widywane są w niemalże niezmienionej formie co kilka czy kilkanaście lat. Co się obecnie nosi, z łatwością można znaleźć w sieci. Ja zwrócę uwagę na jeden, bardzo wyraźny trend, a mianowicie wielki powrót do rękodzieła. Nie ukrywam, że czekałam na ten moment z niecierpliwością i mam nadzieję, że będzie to impuls do powszechnego zainteresowania wszelkimi robótkami, które były codziennością w domach naszych babć czy mam.
Na wybiegach coraz częściej królują szydełkowe suknie, wełniane swetry, dziergane kapelusze czy torby. Nie brakuje też ubrań przerabianych, łatanych ręcznie – jakby uszytych z kilku starych okryć. Patchworkowe płaszcze, marynarki, bajecznie kolorowe spódnice intrygują niejednego z nas. Wróćmy jednak do naszego szydełka – tego magicznego narzędzia, zakończonego haczykiem, które przeżywa obecnie swój wielki renesans. Znam wiele osób, które szydełkują, by się zrelaksować. Ale z pewnością nie jest to główny powód, dla którego spędzają nad robótką długie godziny, niejednokrotnie zarywając noce… Spektakularne owoce ich pracy i talentu to pochodna drzemiącej w nich pasji tworzenia. Znana szwajcarska dadaistka Sophie Taeuber-Arp uważała, że wszyscy jesteśmy stworzeni do twórczości. Jest to jedna z naszych najpierwotniejszych cech i potrzeb.
Zawsze podziwiałam cierpliwość moich koleżanek i kuzynek, wyrabiających serwety, firanki czy bieżniki z cienkich bawełnianych niteczek. To prawdziwe dzieła sztuki, przypominające delikatne koronki z flamandzkich pracowni. Powrót mody na dziergane ubrania daje szansę na wykorzystanie naszego talentu nie tylko w celu dekoracji wnętrz. Miałam kiedyś znajomą, która nosiła w pracy – wówczas uważane za staromodne – własnoręcznie wykonane na szydełku kolorowe sweterki czy pulowerki, jak się je nazywało. Koleżanki dziwnie patrzyły na te stylizacje, uważając je za przejaw bezguścia albo dziwactwa, dziś jednak z pewnością chętnie odkupiłyby od niej całą szafę… Moja szafa też jest pełnych takich „staromodnych” skarbów, które zostawiła mi w spadku mama i babcie. Wiele z ich wzorów wykorzystałam w swoich kolekcjach. Pamiętam długie zimowe wieczory w rodzinnym domu, gdy gromadziliśmy się przy ciepłym piecu – mama z kolejnym swetrem na drutach, babcia z grubym szydełkiem, robiąca szmaciany dywanik, a ja z siostrami z resztek barwnych kłębuszków tworzyłyśmy długie szaliki z frędzlami czy piórniki na ołówki. Często przychodziły też do nas sąsiadki ze swoimi robótkami. Było dużo rozmów i śmiechu… To nas integrowało i tworzyło poczucie wspólnoty. Głównie w takim celu stworzyłam niedawno coś na kształt kółka hafciarskiego przy mojej firmie. Zaproszenie z chęcią przyjęło kilka bardzo zdolnych pań, które zajmują się rękodziełem od dawna. Odtwarzamy stare nadbużańskie motywy, przenosząc je na lniane tkaniny. Mam nadzieję, że najnowsza kolekcja ubrań inspirowanych ich dziełami będzie dla Czytelników „Krainy Bugu” przedsmakiem raju, który utraciliśmy wraz z dorosłością…
Tekst: Barbara Chwesiuk
Zdjęcie: Anna Zaorska
Artykuł pochodzi z 33. numeru Krainy Bugu
Wszystkie wydania w wersji papierowej dostępne są w naszym sklepie: www.krainabugu.pl/sklep